[03] Chciałabym, żeby to był tylko sen

Beta: Vanes

Przeszłam przez wąski korytarz, zostawiając po drodze swój kufer w przedpokoju i weszłam do salonu. Było to bardzo ciemne i trochę zaniedbane pomieszczenie. W powietrzu unosił się zapach starości - gdzie nie spojrzałam tam natrafiałam na stertę książek. Obok starej obdartej kanapy i kulawego stolika, nie było żadnych innych mebli. Nie licząc może fotela umiejscowionego przy kominku, był on jednak w takim miejscu, że zauważyłam go z opóźnieniem.
Nie bardzo wiedziałam jak mam się zachować, stałam w progu, patrzyłam się przed siebie, chcąc jakoś uspokoić, skupić na czymś innym. Swój wzrok przerzuciłam na ogień w kominku, który dawał przyjemne ciepło, ponieważ w pomieszczeniu wiało chłodem.
Profesor wyminął mnie, podszedł do stolika i pomiędzy starymi wydaniami proroka ukrył jakąś kartkę, którą, prawdę mówiąc, nie do końca mnie zainteresowała. I pewnie gdyby po nią nie sięgnął, to nawet bym jej nie zauważyła.
– Słucham panią, panno Waiss. O co chodzi? – zapytał, mierząc mnie surowym spojrzeniem.
Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Przed oczyma mignęły mnie te wszystkie momenty, kiedy tak dziwnie mnie traktował. Zawsze byłam bardzo dobra z Eliksirów, a on usilnie starał się udowodnić mi, że nic nie wiem. Raz przechodził bez słowa, kiedy nie radziłam sobie z czymś a prosiłam go o pomoc, innym razem siadał w swoim fotelu, wpatrywał się we mnie i pogrążał w jakimś głębokim zamyśleniu. Teraz ja patrzyłam na niego pustym wzrokiem i zastanawiałam się właśnie dlaczego on.
– Jeżeli przyszła pani tutaj, aby przypomnieć sobie jak wyglądam, to równie dobrze może pani opuścić to pomieszczenie i więcej się tu nie pokazywać – powiedział szorstko coraz bardziej zirytowany moim zachowaniem.
– Moja mama nie żyje – powiedziałam z trudem.
– Wiem, profesor McGonagall poinformowała wszystkich nauczycieli. Sądzę, że o pomoc powinna się zwrócić pani do profesora Flitwick'a – odpowiedział ostro.
– Ale ja dostałam list od mamy, żeby przyjść do pana...
– List? – zapytał ze zdziwieniem.
Jego głos zadrżał. Wychwyciłam to od razu, ożywiłam się i spojrzałam na niego zaskoczona. Czyżby wiedział? A może nie, tylko teraz mu się wszystko przypomniało? Powinnam pokazać mu ten list? A jeśli dostał podobny i wszystko już wie?
Chwyciłam torebkę, otworzyłam ją i wyciągnęłam z niej trochę zgnieciony i poplamiony kawałek papieru. Profesor wyciągnął swoją różdżkę, jednym jej machnięciem sprawił, że znalazł się on w jego dłoniach. Stał przez chwilę w skupieniu czytając uważnie. Jego źrenice przeskakiwały szybko z wyrazu na wyraz.
Te chwile ciszy mijały strasznie powoli. Nie wiedziałam ile tak stałam, pewnie krótko, ale dla mnie trwało to jak wieki. Zaczęłam się denerwować, bałam się tego, co usłyszę. Nie chciałam znowu znaleźć się na ulicy. Gdzie ja bym wtedy poszła?
– Znał pan moją mamę? – spytałam cicho.
Mężczyzna oderwał się od listu, odesłał mi go. Chwyciłam go w powietrzu, a potem schowałam ponownie do torebki. Nie mogłam tego stracić, to była ostatnia rzecz od mamy.
Profesor milczał. Wpatrywał się we mnie surowo, ja czułam się jednak trochę pewniejsza. Mężczyzna nie odpowiadał, może próbował uniknąć tej rozmowy, ale ja nie miałam zamiaru odpuszczać. Chciałam się dowiedzieć prawdy.
– Znam prawdę. Jest pan moim ojcem, to wszystko z tego wynika – powiedziałam trochę donioślej, niż tego chciałam.
Profesor podszedł do okna i patrzył przez nie na prawie pustą uliczkę, gdzie co jakiś czas pojawiali się ludzie. Raz było słychać stukot obcasów pewnej kobiety albo śmiech mugolskich dzieci przebiegających przez tunele. Wiadomość ta widocznie go zszokowała i chyba nie bardzo wiedział co ma teraz zrobić.
– Znałem ją – odpowiedział w końcu. – Przyszła do mnie zaraz po twoim urodzeniu.
Stwierdzenie to kompletnie mnie zaskoczyło. Moje usta otworzyły się lekko, jakbym chciała coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili zrezygnowałam. Patrzyłam na niego trochę otępiała, nie wiedziałam co się dzieje.
– Jak? Jakim cudem? Mój ojciec miał być dobrym czarodziejem, zginąć w wypadku samochodowym... To niemożliwe – powiedziałam pod dłuższej chwili.
Nogi się pode mną ugięły. Oparłam się ramieniem o stary regał, a swój wzrok zatopiłam w płomieniach ognia. Znowu zapadła niezręczna cisza, ani ja, ani profesor chyba nie bardzo wiedzieliśmy co mamy powiedzieć. Znowu to czułam. Ogromny żal, smutek, ale i złość, że to wszystko się tak strasznie popsuło. To nie tak miało wyglądać, miałam chodzić teraz po uliczkach Paryża ze swoją mamą, a nie opłakiwać jej śmierć i stać twarzą w twarz z najbardziej znienawidzonym przeze mnie profesorem.
– Ja chcę tylko zrozumieć, dowiedzieć się, jak to się stało. Nie wiedziałam, że jestem pańską córką i niech mi pan wierzy lub nie, ale wcale nie podoba mi się ta sytuacja – powiedziałam ostro.
Chyba złość brała nade mną górę. Znów miałam ochotę w coś uderzyć, zniszczyć, wyżyć się jakoś. To wszystko szło nie tak, jak to sobie zaplanowałam, nie lubiłam tego uczucia, ale było silniejsze, niż można by było sądzić. Nie lubiłam porażek, nie lubiłam nagłych zmian, nie lubiłam jak coś się psuło.
– Jesteś taka sama jak matka. Pewna siebie, dumna, pyszna, a na wszystko, co ci nie pasuje, reagujesz złością – powiedział w końcu.
– Niech pan tak nie mówi o mojej matce! W ogóle jej pan nie znał! - krzyknęłam.
– Znałem i to lepiej niż ci się wydaje – odpowiedział ostro, gasząc tym samym mój buntowniczy nastrój. – Twoja matka przyszła do mnie prosząc, abym nie informował cię o tym, że jestem twoim ojcem.
Musiał się zgodzić, nie była to pewnie informacja, którą chciał ogłaszać całemu światu. Nie traktował mnie tak jak innych, ale chyba usilnie starał się, abym ja tego nie odczuła i nikt tego nie zauważył.
Nie wytrzymałam, usiadłam na kanapie i ukryłam twarz w dłoniach.
– Twoje spojrzenie i ten talent do eliksirów nie mógł być przypadkowy. No i twoje nazwisko. Dokładnie pamiętałem nazwisko twojej matki. Byłem pewny, że to ty, mimo że nie widziałem cię odkąd miałaś niecały rok – powiedział po chwili.
Nie odpowiadałam. Nie wiedziałam co. Był jakiś inny, łagodny. Nigdy w stosunku do nikogo się tak nie zachowywał. Traktował oschle praktycznie każdego, wliczając w to grono również Ślizgonów. A tu nagle, zamiast na mnie krzyczeć, kąsać mnie swoim jadem, poniżać i ośmieszać, on odnosił się do mnie całkiem normalnie. Przez to nie wiedziałam jak się zachować, nie czułam się bezpiecznie, grunt osuwał mi się spod nóg, a ja nie wiedziałam co mam robić.
– Jak to się stało? – zapytałam.
– To nie twoja sprawa, Waiss – odwarknął.
Usta ułożyłam w prostą linię, nie miałam zamiaru już o to pytać. Może w ogóle nie powinnam tego wiedzieć? Jeszcze dowiedziałabym się o mojej matce rzeczy, których bym nie chciała znać.
– Nikt nie może dowiedzieć się o tym, że jesteś moją córką. Żadna koleżanka, chłopak. Nikt. Rozumiesz? – spytał mnie swoim ostrym tonem.
– Tak. Zresztą po co miałabym się chwalić, moje życie teraz to i tak jeden, wielki koszmar – powiedziałam cicho, wplatając dłonie we włosy.
Znowu zapadła cisza. Ja nie miałam zamiaru się odzywać, bałam się tego, co się zaraz wydarzy. Bałam się, że mężczyzna wyrzuci mnie z domu, że znowu zostanę sama. Wolałabym jednak mieszkać tu, ze swoim „ojcem”, niż błąkać się po ulicach Londynu.
Miałam przyjaciółkę, Alice, ale ona mieszkała daleko. Poza tym, na początku wakacji miała wyjechać, nie było więc jej teraz w domu. Pojechałabym tam i co? Zapukała do drzwi i nikt by mi nie otworzył? To wszystko było takie bez sensu.
– Na razie zostaniesz tutaj, Waiss. Nie wiem czy na całe wakacje, muszę skontaktować się z profesorem Dumbledorem. Po zakończeniu Hogwartu masz zniknąć z mojego życia i więcej się tu nie pokazywać – powiedział, wracając do swojego normalnego tonu.
Spojrzałam na ojca. Chwilę trwało aż dotarły do mnie jego słowa. To, co powiedział, musiało go bardzo dużo kosztować.
Słowa o moim zniknięciu z życia profesora zabolały. Nie spodziewałam się, że postawi mi taki warunek. Kiwnęłam jednak głową. Innego wyboru nie miałam. Sądzę, że w tych czasach nawet nie moglibyśmy być „rodziną”.
Profesor, widząc moje kiwnięcie głową, wyciągnął różdżkę, poszedł do przedpokoju i uniósł w powietrze mój kufer. Szybkim krokiem zaczął wspinać się po schodach na drugie piętro.
– Za mną, Wass – zawołał mnie ostro.
Momentalnie podniosłam się. Czułam się trochę jak na lekcjach, kiedy ktoś miał coś przynieść, zanieść, zrobić. Wydawał wtedy takie same komendy, a ja na nie już automatycznie reagowałam.
Korytarz na drugim piętrze wcale nie wyglądał lepiej niż na pierwszym, tu również roiło się od kurzu, ściany były pomalowane na ciemnozielony kolor, a z żyrandola powieszonego pod sufitem wydobywało się lekkie, pomarańczowe światło. Profesor otworzył drzwi do jednego z pomieszczeń i wszedł tam, a ja poszłam za nim.
Był to mały pokoik. Po wejściu do środka czuło się zapach stęchlizny. W każdym rogu wisiała pajęczyna, tapeta na ścianach była obdarta i pokrywała ją gruba warstwa kurzu, przez co nie mogłam zidentyfikować jej koloru. Znajdowały się tu podstawowe meble, czyli łóżko pod ścianą, jedna duża szafa i biurko pod oknem. Wszystko również zabrudzone, stare i ledwo trzymające się.
– To będzie twój pokój. Nie masz prawa z niego wychodzić dopóki ci na to nie pozwolę. Wejście do łazienki masz tam – powiedział wskazując na drzwi obok, które znajdowały się w moim nowym pokoju.
Kiedy kiwnęłam głową na znak, że rozumiem, Snape postawił kufer na podłodze i wyszedł z pomieszczenia zamykając drzwi z trzaskiem.
Rozejrzałam się po tym obleśnym miejscu. Bałam się mocniej odetchnąć, bo zaraz to wszystko uniosłoby się do góry. Wyciągnęłam różdżkę, trzeba było pozbyć się tego brudu.
– Chłoszczyść – powiedziałam.
Po chwili kurz i zabrudzenia zniknęły. Teraz dokładnie było widać zielonkawy odcień ścian, to, w jakim są okropnym stanie, i że pokój na pewno opuszczony był od dobrych kilkunastu, a może kilkudziesięciu lat. Był taki pusty, bez osobowości, pozbawiony wszystkich ozdób, po których zostały ślady. Na przykład dokładnie było widać jaśniejsze pola w miejscach, gdzie wisiały obrazy. Rozejrzałam się, stwierdziłam, że w tym momencie wszystko byłoby lepsze niż ta stara rudera. Nawet pokój w Dziurawym Kotle był lepszy, a tam sądziłam, że nic gorszego już mnie spotkać nie może.
Otworzyłam stare okno, aby załapać trochę świeżego powietrza, ponieważ nie pachniało tu za ciekawie. Chyba nikt nie wietrzył tego pomieszczenia od jakiegoś czasu. Przełożyłam kufer w wolny kąt pokoju otwierając go i wyciągając najpotrzebniejsze rzeczy. Nie bardzo wiedziałam co mam teraz ze sobą począć, usiadłam na łóżku i siedziałam tak przez dobre kilkanaście minut zastanawiając się co robić. Jedyny plus w tej całej sytuacji był teraz taki, że nie musiałam siedzieć z Profesorem na dole i patrzeć na niego. Nigdy chyba nie uznam go za swojego ojca, nigdy.
Przeczesałam dłonią włosy biorąc głęboki wdech. Poczułam, że moje kłaki na głowie nie są w najlepszym stanie, wypadałoby je umyć. Wstałam, zabrałam więc potrzebne kosmetyki i ruszyłam w stronę łazienki.
– Na brodę Merlina, tu jest jeszcze gorzej – powiedziałam przerażona, kiedy po wsunięciu się do pomieszczenia zapaliłam światło.
Wszędzie, dosłownie wszędzie było pełno kurzu i pajęczyn, a na każdej pajęczynie pająk. Byłam tak tym wystraszona, że chciałam uciekać z krzykiem zapominając, że przecież jestem czarodziejką i potrafię to jednym ruchem różdżki wysprzątać. Tak też zrobiłam, chociaż wrażenie, że jakiś stworek z kilkoma nogami chodzi mi po ramieniu towarzyszyło jeszcze przez jakiś czas. Pająki to było coś, czego bardzo nie lubiłam, a było ich pełno w lochach. Zawsze dziwiłam się jak Ślizgonom udaje się tam przetrwać.
Przez następnych kilka godzin siedziałam na parapecie okna i przyglądałam się ludziom, którzy przemierzali ściemniające się uliczki. Nie miałam wątpliwości, że większość z nich była mugolami. Dziwiłam się, że Profesor mieszkał w takim miejscu. Zawsze myślałam, że albo zostaje w szkole na wakacje, albo wraca do swojej wielkiej rezydencji gdzieś z dala od ludzi. Zawsze przypominał trochę wampira. Jak byłam w pierwszej klasie, to chodziły plotki, że śpi w trumnie, pija krew i potrafi zamieniać się w nietoperza. A kiedy jedna z moich koleżanek zapytała go o to na lekcji, została wyśmiana i dostała szlaban. Od tamtej pory nikt o tym nawet nie pomyślał.
Przeglądałam swoje stare wydania Proroka Codziennego, które czytałam już kilka razy. Wszędzie krzyczą, że Sami-Wiecie-Kto powrócił, jak kiedyś była cisza i nikt Harry'emu nie wierzył, tak teraz traktowali go jak bohatera. Według mnie to nie było normalne, ale to nie była moja sprawa. Oczywiście, chciałam, aby na świecie zapanował pokój, od początku wiedziałam jednak, że niepotrzebnie się w tę walkę mieszać nie będę.
Na dworze było już bardzo ciemno, kiedy usłyszałam głos wołający mnie z dołu. Z niechęcią zeszłam na dół, miałam nadzieję, że przez najbliższych kilka dni da mi spokój, abym mogła przyzwyczaić się do tej sytuacji. Nie minęło jednak kilka godzin, a już wzywał mnie do siebie. Zeszłam po schodach, weszłam do salonu i rozejrzałam się. Snape siedział w swoim fotelu przed kominkiem, który był teraz zapalony, dzięki czemu pokój wyglądał zupełnie inaczej. Było ciepło, cienie tańczyły po ścianach, a wystające książki dawały bardzo ciekawy efekt. Wydawało się, że trafiło się do zupełnie innego pomieszczenia, kompletnie nie przypominającego tego, które zobaczyłam za pierwszym razem. Teraz było tu nawet całkiem przyjemnie, zdziwiło mnie to trochę.
– Idź do kuchni i zrób sobie kolacje, Waiss. Myślałaś, że będę ci ją nosił do pokoju? – zapytał mnie swoim jak zwykle ostrym tonem.
Nie spodziewałam się tego, myślałam, że chce ode mnie coś ważniejszego. Nie sprzeciwiłam się jednak, prawda była taka, że byłam okropnie głodna, więc kiedy tylko dobrałam się do lodówki, zrobiłam sobie od razu cały talerz kanapek.
Kuchnia zbytnio nie wyróżniała się od wyglądu całego domu. Była stara, raczej utrzymana w kolorach bieli.
– Zanim pójdziesz, podejdź tu – usłyszałam, kiedy kierowałam się w stronę wyjścia.
Podeszłam do profesora nie patrząc na niego. On również wstał, wyszperał z pośród papierów na stoliku żółtą kopertę i podał mi ją. Serce zabiło mi mocniej, odwróciłam ją, chcąc sprawdzić do kogo była zaadresowana i jakie to było pismo. Miałam nadzieję, że to może list od mamy, który dostał sam profesor, ale nie... nie zgadzał się charakter pisma, którym koperta była podpisana. Otworzyłam ją i wyciągnęłam ze środka kartkę papieru, którą potem przeczytałam.
– Profesor Dumbledore ma się tu zjawić?
Krążyłam po swoim pokoju zdenerwowana, kolacja, którą sobie przygotowałam, była nietknięta. W liście, który dostał profesor Snape, było napisane, że dyrektor Hogwartu zjawi się tu pierwszego lipca. Nie było napisane dlaczego. Denerwowałam się, bo ostatnim razem gdy, z nim rozmawiałam, dowiedziałam się, że moja mama nie żyje. Bałam się, że i tym razem przyniesie mi złą wiadomość. A może pozwoli mi wrócić do Hogwartu na czas wakacji? Wiedziałam, że to może być mało prawdopodobne, ponieważ uczniowie nie mogą wracać do szkoły w okresie letnim, ale bardzo liczyłam na to, że zrobi dla mnie wyjątek. Wszędzie dobrze, byle nie tu.
Usiadłam do biurka, wzięłam kartkę papieru, pióro i już chciałam pisać do swojej przyjaciółki, aby jej się wyżalić, ale... nie mogłam. Nie miałam sowy, aby wysłać wiadomość, nie mogłam powiedzieć jej gdzie jestem i dlaczego. Wiedziałam, że jak zacznę, a nie wyjawię jej całej prawdy, to będzie na mnie zła i zawiedziona. Chciałam to wszystko pominąć, powiem jej jak się spotkamy. Tak będzie chyba lepiej.
Zgniotłam kartkę i rzuciłam ją w kąt. Zabrałam się w końcu za jedzenie swoich kanapek z szynką, a kiedy cały talerz był już pusty, walnęłam się na łóżko, które cicho zaskrzypiało.
– Nie cierpię skrzypiących rzeczy – powiedziałam sama do siebie.
Leżałam długo. Słyszałam chodzącą osobę po schodach, zamykające i otwierające się drzwi. Dopiero późno w nocy w końcu zrobiło się cicho i spokojnie. Kiedy byłam pewna, że nikogo nie ma już na dole, wzięłam talerz i weszłam po cichu na dół. Było ciemno, ale ja bez problemu trafiłam do kuchni, umyłam naczynie i odstawiłam je na blat, a potem szybko uciekłam do swojego pokoju. Ten dzień był długi i męczący. Długo nie mogłam zasnąć, ponieważ po mojej głowie krążyło wiele dziwnych myśli. Na tą chwilę miałam jednak jedno pragnienie - zamknąć oczy i obudzić się w swoim domu, w swoim pokoju, w swoim łóżku, a schodząc po schodach na dół do kuchni spotkać tam swoją mamę szykującą dla mnie śniadanie.


***

Rozdział już jest, napisany, zbetowany. Miał być do końca lipca, jest pierwszy sierpnia, więc chyba nie jest źle. Tym razem z betą Vanes, ponieważ Taimi się nie odzywa. Za sprawdzenie rozdziału bardzo dziękuje.
Emily trafiła w końcu do ojca, znowu ta trudna rozmowa, nie wiem czy wyszła dobrze. Znowu będę się upierać, że Snape nie jest do końca zły, ponieważ tak miało być. Chce w nim pokazać trochę czegoś dobrego, tak więc wybaczcie, jeżeli komuś taki Severus "nie podejdzie". 
Tym razem rozdział krótszy, swoją drogą pełno jakiś "zapychaczy" (np. moment w łazience), ale gdyby nie to, miałabym może z dwie strony. To straszne...
Bardzo, bardzo, baaaardzo dziękuje za 10 tysięcy odwiedzin! To naprawdę dla mnie bardzo dużo! Bardzo się cieszę też ze swoich 34 obserwatorów, którym bardzo dziękuje za to, że są, chociaż większość z nich w ogóle się nie pokazuje w komentarzach. A szkoda :(
Nie wiem co mogłabym jeszcze dodać, kolejny rozdział powinien pokazać się do końca miesiąca.
Aha, jeszcze jedno. Zaczynam klasę maturalną, także będę się dużo uczyć, rozdziały mogą pojawiać się rzadziej. Mam nadzieję, że to przeżyjecie. Nagroda będzie wysoka i dla mnie warta "zaniedbywania" bloga. 

34 komentarze:

  1. Ale mnie zdenerował ten bufon! No kurde, żeby własną córkę tak potraktować? Ahh, mam ochotę użyć zaklęcia niewybaczalnego. Dobrze, że Emily ma cięty język i nie da się zastraszyć. Zauważyłam parę błędów między innymi:"Swój wzrok przerzuciłam na ogień w kominku, który dawał przyjemne ciepło, ponieważ w pomieszczeniu." --> tutaj chyba zjadłaś końcówkę zdania.
    "muszę skontaktować się z profesorem Dumbedorem" --> jak łatwo się domyślić, zabrakło literki w nazwisku dyrektora :) Z błędów to by było na tyle.
    Pozdrawiam :)
    Ps. Napisz mi proszę, czy chcesz nadal być powiadamiana o nowych rozdziałach u mnie, jeśli nie czytasz mojego opowiadania nie będę Ci spamowała na blogu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jej, patrz, czytałam i nie zauważyłam. Dziękuje, zaraz poprawię błędy.
      Cięty język? Starałam się xD
      O matko, zapomniałam cię poinformować! Już lece xD
      Wybacz, za tą krótką odpowiedź... dopiero wstałam xD
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Ah, czyli jednak czytasz? Nie wiedziałam po prostu na czym stoję :)

      Usuń
    3. Czytam, czytam, ale potem nie chce mi się komentować, potem zapomnę, albo nie mam czasu i niestety się nie pokazuje. Wakacje, a tak mało czasu xD

      Usuń
  2. w sumie dobrze, że nie przedstawiasz Snape'a jako aż tak bezdusznego. Nie jest może perfekcyjny, ale jakieś uczucia względem córki musi mieć, chociązby nie wiadomo jak ukryte ;p. Czekamy w takim razie na Dumbledore'a i jego wiadomości.
    Powodzenia w klasie maturalnej :D. Moja właśnie za mną i sama wiem jak trudno pogodzić szkołe, powtóki, a jeszcze na dodatek bloga, ale dasz radę. Ja w tej trzeciej klasie wiadomo zrobiłam sobie dwie długaśne przerwy od pisania, ale jak widać ostatecznie wróciłam i chyba nie jest tak za mną źle ;).
    Pozdrawiam :*
    [malfoy-issue]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie widziałam te twoje przerwy, u mnie pewnie też takie będą. Albo będę pisać pół strony na tydzień. Czasami trzeba si też wyluzować ;P
      Nie przedstawiłam go jako kompletnie bezdusznego, ponieważ a) nie chciałam, b) pewnie bym nawet do końca nie umiała xD
      Chcę trochę zmienić ten moment z Dumbledorem, więc jest na co czekać.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Dobrze, pokażmy się w komentarzach ;)
    Mi osobiście taki Severus bardzo podchodzi. Zachowuje się tak jakby się zachował prawdziwy Snape.
    Jak zwykle świetne opisy i dialogi. Brawo.
    Ale znalazłam też kilka błędów. "Profesor wyminą mnie, podszedł do stolika i pomiędzy starymi wydaniami proroka ukrył jakąś kartkę, którą, prawdę mówiąc, nie do końca mnie zainteresowała. I pewnie gdyby po nią nie sięgną, to nawet bym jej nie zauważyła." Chyba powinno być sięgnął i wyminął.
    "W każdym rogu wisiała pajęczyna, tapeta na ścianach była obdarta i pokrywała je gruba warstwa kurzu, przez co nie mogłam zidentyfikować jej koloru." Powinna być , inaczej kurz odnosi się do ścian i nie łączy się z dalszą częścią zdania. Albo możesz zamienić jej na ich i Emily nie będzie mogła zidentyfikować koloru ścian, nie tapety.

    Pozdrawiam i życzę powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeeej! Wiedziałam, że jak to napiszę to was wszystkich (albo części[albo chociaż jedną osobę]) tknie, aby w końcu wyrazić swoją opinię na ten temat. Ale skoro tu jesteście, to chyba nie jest tak źle ^ ^'''
      Dziękuje za pokazanie błędów, zaraz poprawię. Miałam problem z wklejeniem opowiadania, musiałam go kilka razy kopiować, przenosić, zmieniać, usuwać jakieś odstępy. Pewnie wtedy zjadłam te kawałki.
      Ciesze się, że ci się podoba. Ja jednak nadal nie jestem pewna, czy to ten prawdziwy Snape. Ale, ja chyba ze swoich "dzieł" nigdy nie będę w 100% zadowolona.
      Pozdrawiam i liczę na to, że pokażesz się i następnym razem :)

      Usuń
  4. Uwielbiam takiego Snape'a. Miłego, mówiącego słodkie słówka chyba bym nie zniósł.
    Wracając jeszcze do poprzednich rozdziałów.
    Utrata matki, to jest najgorsza rzecz jaka może się przytrafić. Biedna Emily, nie dość, że jej rodzicielka umarła, to nie ma nikogo bliskiego, kto mógł się nią zająć.
    Babcia wredna sucz. Po tylu latach, mogłaby wybaczyć córce, że postąpiła inaczej. Ale z niej to prawdziwa czysto krwista arystokratka, która trzyma się swoich zasad, aż po grób. Więc niech ją piekło pochłonie ;d.
    Z pewnością Lucjusz Malfoy postąpiłby tak samo z Draco. Zresztą u Blacków zdarzały się róże takie przypadki.
    W sumie Severus nie jest lepszy od Elizabeth. Ale on jest wyjątkowy w swoim rodzaju. Im gorszy tym lepszy ;d. Jednak on, w przeciwieństwie do babci, pozwolił dziewczynie u siebie przenocować, a nawet zostać na jakiś czas, aż Dumbledore jej czegoś nie znajdzie.
    Już widzę wyraz jego twarzy, jak tamta dziewczyna pytała się czy jest wampirem i zmienia w nietoperza ;d.
    Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam.
    http://pieczecie--magii.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wyraz twarzy na pewno miał ciekawy. Babcię Emily jeszcze spotkamy, więc będziemy mogli ją lepiej poznać. Ciesze się, że Snape przypadł ci do gustu, Snape to Snape, jego nie można nie lubić.
      Ciesze się, że napisałeś, mam nadzieję, że pod następnym rozdziałem również się spotkamy ;P
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Myślę, że się spotkamy. Ale możemy się też spotkać u mnie, bo jest nowy rozdział ;p.

      Usuń
    3. No właśnie z opóźnieniem dzisiaj zerknęłam do SPAM'ownika i widziałam twoje powiadomienie. Na pewno do ciebie dzisiaj wpadnę ;P

      Usuń
  5. Przyznam, że to był solidny rozdział. Czytałam go z przyjemnością, delektując się Twoimi opisami miejsc i uczuć. Mam tylko taką małą uwagę - mogłabyś zrobić małe odstępy pomiędzy akapitami? To ułatwia czytanie ;)

    Wiesz, co mi się podoba? To, że ukazujesz w Emily charakterek. Dziewczyna nie jest przeźroczysta. Potrafi unieść się gniewem, potrafi przedstawić czytelnikowi swoje zasady. Podoba mi się także klimat zakurzonego i tajemniczego domu, w którym mieszka równie fascynujący mężczyzna. Do samego Snape'a nie mam pretensji. To dziwne, bo myślałam, że jego postać będzie zgrzytać, ale na razie jest dobrze. Po prostu widać w jego kreacji indywidualizm. To Twoja wersja, która zapowiada się całkiem obiecująco. Severus nigdy nie był ,,zły''. Zgorzkniały, zamknięty w sobie, niemiły - owszem. Ale na pewno było w nim dobro. Jestem rada, że chcesz to pokazać.

    Podsumowując - jest lepiej niż ostatnio. Czuję się zaintrygowana. Szkoda, że rozdziały będą się pojawiać rzadko, ale rozumiem, że masz inne zajęcia.
    Pozdrawiam ciepło ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że odpowiadam dopiero teraz, ale przez trzy dni nie miałam komputera.
      Jak miałam te odstępy, to w którejś z oceniali najechali na mnie, że mam się zdecydować czy odstępy, czy akapity xD Nie wiem, pomyślę nad tym, bo mi również zdarza się zgubić.
      Ciesze się, że charakter Emily ci się podoba, mi też. Polubiłam ją, kiedy jest taka zezłoszczona, chociaż muszę jeszcze trochę poćwiczyć dialogi.
      Wątpię, aby rozdział był solidny, ale dziękuje bardzo ^ ^
      Miałam czuja, aby zrobić nową wersję, chyba zaczyna się opłacać ;P
      Pozdrawiam ^ ^

      Usuń
    2. Moim zdaniem w książkach wystarczą jedynie akapity, natomiast treść blogów jeszcze przyjemniej się czyta, gdy pojawiają się w niej małe odstępy. Zauważyłam, że wiele bloggerów tak robi, sama też zaczęłam i myślę, że to nie jest błąd ;)

      Usuń
  6. Historia, nie powiem, ciekawa, choć jak dotąd w głębi duszy męczyły mnie fanfiki z wątkiem rodzinnym na pierwszym planie. A tutaj właściwie jest to jedyny wątek, a czyta się świetnie.

    Mm... I te retrospekcje związane z wczesnymi klasami w szkole. Uwielbiam takie wstawki i sama od nich nie stronię :)

    Wampir, ta... Jak dotąd myślałam tylko, że to Teodora można uznać za wampira. Ale fakt, Snape'a również, w sumie skądś ten "nietoperz" musiał się wziąć.
    Czekam na część dalszą i zapraszam do siebie :)

    [krwawa-szarlotka]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skojarzył mi się z tym wapirem fakt, że on ma ten długi płaszcz, którym się tak owija. Jakby złapał go za końca i rozprostował dłonie, to pewnie wyglądałby jak taki nietoperz ;P
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. I było by to całkiem zabawne :D
      Choć i tak nic nie przebije wyobraźni Lupina i Neville'a w "Więźniu Azkabanu" ;)

      Usuń
    3. Snape w ubraniu babci Neville'a? To było genialne ;P

      Usuń
  7. Zaglądałam tutaj kiedyś, ale dopiero teraz zebrałam się na odwagę aby skomentować Twoje dzieło.
    No cóż - od dawna jestem fanką opowiadań o córeczkach Seva i co nieco już przeczytałam na ten temat, więc trudno mi znaleźć coś oryginalnego. Twoje opowiadanie zaciekawiło mnie tym, że Emily DOPIERO dowiedziała się o tym, że jest córką Snape'a, a to podsyca moją ciekawość, jak ta dwójka do siebie dotrze, bo w końcu będą musieli. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że profesor karze całkowicie zniknąć swojej córce z jego życia zaraz po zakończeniu Hogwartu. Może być sobie sukinsynem bez serca ale mi na przykład zostałaby zwykła ciekawość, jak nie ta miłość. Oh, piszę głupoty.
    Reasumując - podoba mi się, i z dniem dzisiejszym zostaję Twoją nową STAŁĄ czytelniczką. Uwielbiam Snape'a, a twój Severusek jest taki książkowy - opryskliwy, złośliwy, plujący jadem na prawo i lewo. Nie mówię, że Rickman nie potrafił tego odegrać, ale bądź co bądź strzelanie ciągłego pokerface'a na ekranie trochę mu odjęło, podczas gdy książkowy Sev uśmiechał się cynicznie i drwiący uśmieszek nie znikał z jego twarzy.
    Sama Emily wydaje mi się taka niewinna, zamknięta w sobie - choć może wraz z oswojeniem się z faktem, że jej matka nie żyje pokarze nieco swoje pazurki i weźmie przykład z tatusia plując jadem na prawo i lewo.

    Sama też piszę historię o córce Snape'a, więc może chciałabyś zajrzeć i porównać nasze opowiadania, co? http://venilla-seela-snape.blogspot.com/

    A ogólnie to można znaleźć mnie tutaj http://www.analise-must-die.blogspot.com/

    Pozdrawiam, całuję i niezliczonych pokładów weny Tobie życzę! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jej, nie wiedziałam, że w interneciesą jeszcze jakieś opowiadania o córce Severusa. Chyba jestem jakaś niedoinformowana, trochę xD
      Ciesze się, że ci się spodobało. Rzeczywiście Emily dopiero teraz się o tym dowiaduje, przez co przed nią na pewno wiele trudnych sytuacji.
      Mi tam się Severus na ekranie bardzo podobał, lubię go, tego książkowego też ^ ^
      Bardzo się cieszę, że zostaniesz ze mną na dłużej.
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  8. Severus. Jak ja lubię tę postać. Jest niesamowity. Mam nadzieję, że nie będziesz za wiele ingerować w jego charakter. Chciałabym, żeby był po prostu sobą. Ale co wymyślisz, postaram się zrozumieć i przyjąć do wiadomości. Bo w końcu nawet mała cząstka Severusa przywraca go do życia.

    Dziewczyna przeżywa trudny okres. Nie jest jej łatwo w takiej sytuacji. Matka umiera. A ojcem okazuje się najgorszy z nauczycieli w Hogwarcie. Do tego wszystkiego nie ma gdzie mieszkać i musi się zadowolić zaniedbanym pokoikiem w obskurnej dzielnicy. Nie ma się komu wyżalić, gdzie wylać negatywne emocje. Oby to się nie odbiło na jej psychice. No, ale chyba jest twardą dziewczyną, więc jakoś sobie poradzi. A Severus nie jest aż taki zły, jak się wielu wydaje.

    Zapychacze, jak to nazwałaś, wcale nie były takie złe. Dzięki takim fragmentom opowiadanie nie jest monotonne i poznajemy lepiej otoczenie bohaterów, a w tym wypadku przede wszystkim jednej bohaterki.

    Będę czekać z niecierpliwością na kolejne rozdziały. Aczkolwiek cieszę się, że pewnie w roku szkolnym nie często będą się pojawiać, a to dlatego, że i ja zaczynam naukę w klasie maturalnej i pewnie nie będę miała zbyt wiele czasu, a nie chciałabym sobie robić sporych zaległości.

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno jest oddać w stu procentach postać taką jak Severus, ponieważ jest to bardzo trudne. Powinno się, ale niestety nie za wiele na to poradzę. Staram się go dobrze odwzorować, mam nadzieję, że jakoś to wychodzi.
      To bardzo trudny okres dla Emily, wiele się teraz będzie dziać i nie koniecznie chodzi mi tu o powrót Voldemorta. Według Emily, to nie jej walka i postaram się, żeby te wydarzenia były tylko tłem.
      Haha, zaległości xD I vice versa, prawdę mówiąc ja je już mam ^ ^
      Pozdrawiam!

      Usuń
  9. Twoja historia jest bardzo ciekawa. Świetnie przedstawiłaś relacje Emily i Severusa, który w tym opowiadaniu bardzo mi podchodzi. Biedna Emily, wyobrażam sobie, jaki to musiał być dla niej wielki szok, kiedy dowiedziała się, że znienawidzony profesor jest jej ojcem. I jeszcze do tego babcia nie chcę jej znać.

    Czekam na ciąg dalszy i pozdrawiam :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za komentarz, bardzo się cieszę, że ci się podoba. No tak, babcia to jedno wielkie okropieństwo. Też bym to bardzo przeżywała, gdyby moja babcia mnie tak potraktowała.
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  10. CUDO <3 trafiłam na tego bloga przez przypadek w sumie... chciałam poczytać coś oryginalnego i przyszło mi do głowy, aby wpisać w googla "córka Snape'a" no i to mi wyskoczyło, z czego bardzo się cieszę ^^
    Zaczęłam czytać bloga od początku (tak, wiem, że jestem oryginalna XD). Owszem, jestem wrażliwa, ale nie zdarza mi się za często swoich emocji ujawniać. A tu proszę! Przez Ciebie kilka razy łzy zbierały mi się w oczach...
    Babcia to stara zołza i szkoda mi czasu, żeby ją dalej opisywać. Nie toleruję takich osób. Amen.
    Snape ... Boże, współczuję ojca XD Nie wyobrażam sobie, żeby nagle dowiedzieć się, że mój najbardziej znienawidzony nauczyciel jest moim ojcem... BOŻE >,<
    No cóż... dodaję twój blog do mojej listy "czytanych" więc raczej kolejnego rozdziału nie przegapię ^^

    W chwili wolnej od nauki do matury zapraszam do mnie -> http://hogwart-moja-historia.blogspot.com/

    Pozdrawiam Puchonka ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to nieźle trafiłaś. Ciesze się, że mojego bloga w ogóle wyszukuje xD
      To dobrze, że od początku, przynajmniej dobrze wiesz co się działo, a i rozdziałów jest mało.
      O jej, aż tak cię to wzruszyło? I teraz nie wiem czy się cieszyć czy przepraszać T.T
      Ciesze się, że ci się, mam nadzieję, że znowu do mnie wpadniesz :)

      Usuń
  11. Weszłam tu przez przypadek i... to bardzo dobrze!
    Powiem szczerze, że nigdy nie ciekawiły mnie takie opowiadania, jednak po szablonie i tej "córce Severusa" - od razu zostałam :>

    Rozdziały piszesz super. Emocje, uczucia - to samo. Niejedna bloggerko-pisarka mogłaby Ci pozazdrościć. :)

    Pozdrawiam,
    Bitches.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stary szablon zrobił swoje, mam nadzieję, że i nowy będzie przyciągał nowych czytelników. Niby nie ocenia się książki po okładce, ale to pierwsze wrażenie jest piorunująco ważne.
      Etam, nie przesadzaj, wcale nie piszę tak super. Błędów nie ma bo mam betę, tak to bym leżała i kwiczała ;P
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  12. Odpowiedzi
    1. Dziękuje. Mi też się bardzo podoba. Swoją drogą, niedługo powinnam dodać nowy rozdział ;*

      Usuń
  13. W końcu wróciłam! Pierwszym blogiem, na którego zajrzałam był Twój. :)
    Przeczytałam dwa zaległe rozdziały i szczerze? Podoba mi się taki obrót sprawy.
    Sposób, w jaki opisujesz uczucia Emily, jej walkę z samą sobą, jej odczucia, wahania, myśli itp. bardzo mi się podoba. Nie za prosto, ale i nie skomplikowanie. Czytając to czuje się, jakbym i ja w tym samym momencie przeżywała to samo. Kiedy ona ma płakać, mi też się chce, kiedy ona rwie sobie włosy z głowy - ja mam ochotę robić to samo. Perfekcja. Chciałabym do tego dojść w swojej twórczości.
    Opisy? Tak samo, ciekawe, w sam raz. Nie lubię c zytać za dużo opisów, ale w twoim przypadku bez nich było by trochę pusto.

    Cieszę się, że jestem i nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. Pisz go szybko.

    PS. I sposób, w jaki kreujesz Snape'a... MRRRR

    xoxo, Bellatrix †

    OdpowiedzUsuń
  14. Rozdział jest świetny!
    Kurczę ja zawsze miałam słabość do Severusa, ale w sposób jak ty o nim piszesz...Cód miód i orzeszki *_*
    Mam nadzieję, że Emily nie będzię długo mieszkać w tej dziurze.
    Pozdrawiam ;D

    OdpowiedzUsuń
  15. Rozdział świetny, ale jest jedno ale😃. Jak Severus może być taki okropny dla swojej córki! Dobra nie będę się go czepiać. Jak już pisałam rozdział świetny, a nowy szablon cudowny. Nie będę się rozpisywać, bo mam chrapkę na nowy rozdział.
    Pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń

Szablon by
InginiaXoXo