[06] Pierwszy raz poczułam się chociaż trochę szczęśliwsza

Beta: Arcenciel

Pierwszy września zbliżał się dość powoli. Moje dni w Londynie ciągle wyglądały tak samo, śniadanie, potem gdzieś wychodziłam, siedziałam najczęściej na ulicy Pokątnej i obserwowałam ludzi. Zastanawiałam się, jak wyglądało ich życie, czy też było tak skomplikowane jak moje, czy tylko u mnie wystąpiły tak okropne zawirowania. Siedziałam tylko i rozmyślałam. Przez cały miesiąc nie miałam co ze sobą zrobić, ale i tak było to lepsze niż siedzenie w zamknięciu. Tu przynajmniej mogłam wychodzić, starać się żyć normalnie i chociaż na trochę zapomnieć.
Na pociąg się nie śpieszyłam, nie wiem dlaczego. Zawsze nie mogłam doczekać się wyjazdu do swojego drugiego domu. Tym razem było inaczej. Może przerażał mnie fakt, że będę musiała spędzać czas na lekcjach ze swoim ojcem? Albo bałam się, że wszyscy się dowiedzą? W sumie, to sama nie wiedziałam o co mi chodziło.
Z Dziurawego Kotła na King's Cross było dosyć blisko, wyszłam więc po dziesiątej i piechotką ruszyłam w stronę centrum. Po wejściu na dworzec przystanęłam i rozejrzałam się dokładnie. Nic w ciągu ostatnich dwóch miesięcy się nie zmieniło, tłum ludzi szedł w jedną lub drugą stronę, było trochę brudno, słyszałam gruchanie gołębi. Westchnęłam cicho i ruszyłam w stronę peronów dziewiątego i dziesiątego. Spotkałam tam sporo znajomych ludzi, witałam się, uśmiechałam, ale szybko mijałam ich, nie mając ochoty patrzeć na te radosne twarze. Oparłam się, jakby od niechcenia, o ścianę i przeszłam momentalnie, znajdując się po magicznej stronie dworca. Miejsce to niespecjalnie różniło się od części niemagicznej, takie same szare ściany, identycznego koloru posadzka, nawet ławki niczym się nie wyróżniały. Wielka, czarno-czerwona lokomotywa stała już rozgrzana przy peronie i czekała gotowa do pracy. Ruszyłam w stronę jednego z wagonów, weszłam do środka, a potem zajęłam pierwszy z brzegu pusty przedział.
Usiadłam na swoje ulubione miejsce przy oknie, patrzyłam w bok na szyby oddzielające przedział od przejścia, i dalej na ludzi, którzy powoli zbierali się na peronie. Widziałam dzieci, które żegnały się z rodzicami, jadąc zapewne na swój pierwszy rok w Hogwarcie. Widziałam znajomych z innych domów, kilka razy ktoś próbował przysiąść się do mnie, ale widząc mój wyraz twarzy, szybko się wycofywał, zamykając za sobą drzwi. Czułam okropny ból i smutek, samotność przeszywała mnie na wylot i mimo że miałam swoją kochaną Alice, to czułam, że nie pomoże mi ona tak, jak bym tego chciała.
Bardzo długo siedziałam sama, pociąg zdążył już ruszyć i dawno opuścić stację King's Cross, nim moja przyjaciółka wpadła do pomieszczenia. Obserwowałam ją, żegnała się z koleżankami przed drzwiami, które szły w stronę innego przedziału. Kiedy weszła do środka, na jej twarzy gościł szeroki uśmiech, a policzki spowite były rumieńcem.
—  Nawet nie wiesz, co się stało! — zawołała od progu, siadając tuż obok mnie.
Była cała podekscytowana, ręce latały jej na prawo i lewo, ciągle poprawiała grzywkę i potrząsała nogami. Spojrzałam na nią zdziwiona, nie za bardzo wiedząc, o co jej chodzi. Jak ona mogła się tak cieszyć, kiedy ja tu przeżywałam tragedię?
— Zgadnij, kto mnie złapał na peronie i zaprosił do siebie do przedziału? John Wecker! — krzyknęła uradowana, ściskając sobie policzki. — Powiedział, że miło mnie widzieć, bardzo się stęsknił i czy nie chcę jechać razem z nim!
— Nasz obrońca? — zapytałam, na co Alice odpowiedziała kiwnięciem głowy. — Trzeba było się zgodzić.
— No coś ty! Przecież zawsze jadę z tobą!
Prychnęłam cicho i odwróciłam głowę, patrzyłam przed siebie na uciekający krajobraz za oknem. Widziałam w nim odbicie przyjaciółki, jej uśmiech zszedł z twarzy, patrzyła na mnie, marszcząc brwi, by potem odsunąć się, oprzeć o oparcie i zająć się sobą. Obserwowałam ją przez dłuższą chwilę, ale ona zdawała się tego nie zauważać. Widziałam, jak rozmarzona patrzyła przed siebie, co jakiś czas delikatnie się uśmiechając, jak zakręcała kosmyki włosów na palce, a potem szukała na nich rozdwojonych końcówek. Nie odzywała się, ale nie przeszkadzało mi to. Może to i lepiej.
Dzisiaj byłam drażliwa.
Przez połowę podróży praktycznie nie ruszałam się w ogóle, ale jakoś nie przejmowałam się skostniałą szyją, którą zapewne nie będę mogła ruszyć. Siedziałam z zamkniętymi oczami pogrążona we własnych przemyśleniach. Alice w pomieszczeniu nie było, kilka razy próbowała mnie zagadać, w końcu się wkurzyła, wyszła i do tej pory nie wróciła. Nie rozumiałam jej. Przecież wiedziała jaką mam sytuację, naprawdę myślała, że będę skakać z nią z radości, że jakiś osiłek za nią lata? Moja przyjaciółka czasami wydawała się kompletnie głupia.
Do Hogwartu dojechaliśmy niebawem, chwilę wcześniej Walker wróciła. Przebrałyśmy się w ciszy, ale widziałam po niej, że walczy ze sobą, aby nie opowiedzieć mi tego, co się przez ostatnich kilka godzin działo. Była jednak obrażona i nie miała zamiaru odezwać się pierwsza. Ja w sumie też nie. Wysiadłyśmy obie z pociągu i ruszyłyśmy w stronę powozów.
— Pierwszoroczni! Pierwszoroczni tutaj! — usłyszałam znajomy głos i dokładnie przypomniało mi się, kiedy to ja pierwszy raz przyjechałam do zamku.
Pamiętam, jakby to było wczoraj, nasz gajowy zawołał nas do siebie, płynęliśmy wtedy łódkami przez jezioro i oczywiście nie obyło się bez żadnego wypadku. I naturalnie spotkało to mnie. Akurat gdy wysiadałam na brzeg, jakiś przyszły Ślizgon, jak to się potem okazało, popchnął, niby niechcący, moją łódkę i na pierwsze rozpoczęcie szłam cała mokra.
Pogoda w Hogsmeade nie była dzisiaj najlepsza. W Londynie świeciło ładne słońce, tu wiał zimny wiatr i chyba zapowiadało się na deszcz. Idealnie odwzorowanie mojego nastroju. Przygnębiona patrzyłam na Hoogwart wyłaniający się zza lasu, ale jakoś nie potrafiłam się cieszyć. Oczywiście był piękny i można by było nad jego wyglądem wzdychać bez końca, jednak teraz nie wywoływał we mnie żadnych emocji, w moim życiu przecież wszystko się zmieniło.
Byłam dzisiaj jakaś zamroczona, nie ogarniałam, co się ze mną dzieje i nawet nie zauważyłam, kiedy znalazłam się już w Wielkiej Sali. W powietrzu unosił się specyficzny zapach, który zadziałał na mnie jakoś... uspokajająco. Poczułam się bezpiecznie i jak u siebie. Gdybym mogła, nie ruszyłabym się z miejsca ani o milimetr. Niestety, zgraja maluchów akurat wpadła do środka, więc chcąc nie chcąc, musiałam iść w stronę stołu Krukonów. Kiedy zasiadłam, mój wzrok automatycznie spoczął na gronie nauczycielskim. Siedział już przy nim Snape i patrzył się na mnie swoim zimnym wzrokiem. Aż ciarki mnie przeszły i przy okazji ogarnęła ta sama złość, która targała mną przez cały czas, kiedy byłam u niego w domu. Będąc w Wielkiej Sali, czułam się tak pewnie, że odwzajemniłam mu się równie nieprzyjemnym spojrzeniem, którego niestety po chwili żałowałam. Miałam wrażenie, że się zdenerwował, a ja nie powinnam była tak robić. Bądź co bądź to mój nauczyciel. Stwierdziłam, że najlepiej zrobię, jak spuszczę głowę i w ogóle nie będę na niego patrzeć. Póki co było to łatwe, siedzieliśmy spory kawałek od siebie, w dodatku otoczona byłam innymi ludźmi, którymi mogłam się zająć... nie wiedziałam co to będzie na lekcji.
Siedziałam tak dość sporo czasu, Tiara zdążyła odśpiewać swoją coroczną piosenkę, przydzielić uczniów do domu, a dyrektor wygłosić uroczystą mowę. Uniosłam głowę dopiero, kiedy ogłoszone zostało, że miejsce nauczyciela eliksirów obejmuje niejaki Horacy Slughorn. Wszyscy spojrzeli po sobie, ponieważ to oznaczało tylko jedno.
— Coś jest nie tak — powiedziała Megan, rok młodsza od nas Krukonka. — To znaczy, że profesor Snape odchodzi?
— Jak może odejść, skoro siedzi przy stole. Pomyślałaś trochę? — zapytała Alice.
— Jak na moje, to profesor Snape objął w końcu swoje wymarzone stanowisko nauczyciela obrony przed czarną magią — powiedziałam w końcu, znów patrząc na niego.
W tym samym momencie przemówienie skończyło się, a dyrektor życzył nam udanej uczty. Już po chwili praktycznie wszyscy siedzący przy stole zajęli się jedzeniem. Mnie również ogrom tych pyszności wręcz powalił na kolana. Miałam już dość tej samej jajecznicy na śniadanie i kanapki z serem na kolacje serwowanej przez pracowników Dziurawego Kotła. Te mięsa, sałatki, napoje pochłonęły mnie bez reszty. Nawet Alice się trochę rozchmurzyła i odezwała do mnie. Prawdę mówiąc, pierwszy raz od dwóch miesięcy poczułam się chociaż trochę szczęśliwsza. Może teraz już będzie tylko lepiej?
Uczta trwała zadziwiająco długo jak na rozpoczęcie roku, rozmowy i śmiechy nie miały końca, ale przecież nie mogliśmy siedzieć przy ławach do białego rana. W końcu od następnego dnia solidna nauka. Kiedy już powoli zbieraliśmy się do wyjścia, podszedł do mnie Draco Malfoy ze swoją zgrają grubasów i Pansy uczepioną na ramieniu.
— Ej, Waiss — zaczą — profesor Snape kazał ci przekazać, żebyś przyszła do jego gabinetu po kolacji.
— Ahaaaa... Coś jeszcze? — zapytałam, patrząc na niego i lekko unosząc brew.
— Jesteś tak durna, że potrzebujesz korków już od początku roku? — Na jego pytanie cała Ślizgońska obstawa wybuchła durnowatym śmiechem, a ja tylko wzięłam głębszy oddech, by mu przypadkiem nie przywalić talerzem.
— Nie twoja sprawa, Malfoy. Zajmij się lepiej czubkiem własnego nosa, czyli jedyną rzeczą, która ci tak naprawdę wychodzi — odpowiedziałam, następnie odwróciłam się na pięcie i wraz z przyjaciółką wyszłam z Wielkiej Sali. Prawie się zagalopowałam i poszłam schodami na górę, a przecież powinnam schodzić. Zatrzymałam się na środku schodów i uderzyłam otwartą ręką w czoło.
— Co? — zapytała zaskoczona Alice.
— No przecież ja muszę do niego iść...
— Iść z tobą? — Dziewczyna zeszła o kilka schodków i podeszła do mnie.
— Nie, nie, spotkamy się w dormitorium — powiedziałam i szybko zaczęłam schodzić.
Nie spodziewałam się tego, nie wiedziałam, że od razu poprosi mnie do siebie. Dziwnie się czułam, ściskało mnie w żołądku. Nie wiedziałam czy to ze strachu, czy z nerwów, nie miałam pojęcia jak mam się do niego zwracać, czy panie profesorze czy tato... a może ojcze?
Prychnęłam pod nosem. Jeszcze czego. Jakimś starym tchórzem będę się przejmować. Kiedy doszłam do jego gabinetu, przystanęłam na chwilę, wzięłam głębszy wdech i zapukałam.
— Proszę — odpowiedział mi ze środka.
Nacisnęłam więc na klamkę i weszłam do gabinetu. Pomieszczenie to nie wyglądało zbyt zachęcająco. Czułam stęchliznę, było tu strasznie ciemno i ponuro. Na biurku panował porządek, może dlatego, że był początek roku i mój ojciec nie zdążył jeszcze się ponownie zaaklimatyzować w swoich lochach. Co jak co, jakbym nie spędziła z nim miesiąca w jego własnym domu, to nigdy bym nie uwierzyła, że mieszka gdzieś indziej niż tylko pod ziemią, a jego mieszkanie nie wygląda jak ta zatęchła nora.
— Chciałeś mnie widzieć? — zapytałam, zamykając za sobą drzwi.
— Panie profesorze. Przypominam ci, że w szkole jestem twoim nauczycielem — powiedział, a następnie spojrzał na mnie. — Tak, poprosiłem cię tu, ponieważ mamy do omówienia kilka kwestii.
Tego mogłam się spodziewać, przecież nie widział mnie od miesiąca, logiczne było, że musiałam usłyszeć od niego kilka słów, przede wszystkim będą to zapewne zakazy i pouczenia, ale cóż mogłam poradzić? Kiwnęłam tylko głową, czekając aż zacznie.
— Przede wszystkim jestem dla ciebie panem profesorem — rozpoczął dość łagodnie jak na siebie. — Po drugie, chyba nie muszę ci mówić, że zabraniam ci informować kogokolwiek o tym, co nas łączy? Mam nadzieję, że nikt o tym nie wie?
Spojrzał mi prosto w oczy, oczekiwał odpowiedzi, a ja nie wiedziałam co zrobić. W końcu powiedziałam już o tym Alice. Zacisnęłam usta w prostą linię.
— Nikt, zresztą nie ma się czym chwalić — odpowiedziałam mu najpewniej, jak umiałam.
— Po trzecie — kontynuował — jakby ktoś pytał, to byłaś u mnie po książę do eliksirów. A teraz proszę cię o udanie się do swojego dormitorium. I pamiętaj, będę mieć na ciebie oko.
Kiwnęłam głową, wzięłam książkę, którą mi dał. Miała tytuł Eliksiry dla zaawansowanych. Wycofałam się kilka kroków, by następnie otworzyć drzwi. Zatrzymałam się jednak w połowie.
— Profesorze — zaczęłam, ale nie słysząc żadnej reakcji, kontynuowałam. — Obejmuje teraz pan stanowisko po profesor Umbridge? Wie pan, że mówi się, że jest ono przeklęte?
— Dobranoc, panno Waiss.


Szłam po spiralnych schodach prowadzących do wieży, a potem wraz z innymi uczniami weszłam do pokoju wspólnego. Alice czekała na mnie przed kominkiem. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Tak dawno mnie tutaj nie było, ale jak co roku kompletnie nic się nie zmieniło. Podeszłam do przyjaciółki, spojrzałam na nią. Dookoła nas było pełno ludzi, niemądrze byłoby rozmawiać z nią o takich sprawach w ich obecności, w dodatku nie mieli prawa o tym wiedzieć.
— Dormitorium wolne? — zapytałam, Alice jednak pokręciła głową. — To chodź...
Wspólnie wyszłyśmy z pokoju i tym samym ruszyłyśmy schodami w dół. Było jeszcze sporo czasu do ciszy nocnej, mogłyśmy więc przebywać na korytarzu.
— Co masz w ręce? — zapytała blondynka.
— Oficjalnie byłam po książkę od eliksirów — odpowiedziałam, machając nią w powietrzu.
W sumie nie wiedziałam po co mi dwie książki, może nowy profesor będzie ją chciał i da komuś, kto się w potrzebne podręczniki nie zaopatrzył. Weszłyśmy do jakiejś opuszczonej sali, a potem zaklęciem zamknęłam drzwi.
— Co chciał? — spytała Alice, siadając tuż obok mnie w ławce.
— Omówić kilka spraw. Dumnie obwieścił mi, że mam się do niego zwracać per „panie profesorze”, potem zapytał, czy komuś nie powiedziałam... Spojrzał na mnie, jakby chciał we mnie wejść i przeczytać mi myśli — zaczęłam — naprawdę dziwne uczucie. W ogóle nie skomentował tego, co mu powiedziałam, a za miłe to to nie było. Mam nadzieję, że nikt się nie dowie, że ty wiesz?
Alice pokręciła tylko głową, miałam do niej zaufanie i wiedziałam, że nikomu się nie wygada. Spojrzałam na nią, przygryzłam dolną wargę i przytuliłam się do niej.
— Przepraszam za rano, byłam tym wszystkim tak zdenerwowana. To jest dla mnie naprawdę trudna sytuacja — powiedziałam cicho, nie chciałam by się na mnie gniewała.
— Nic się nie stało, rozumiem — odpowiedziała przyjemnym głosem. — Co teraz będzie? No wiesz, ze Snape'em?
— Nie wiem... Póki co relacje uczeń-nauczyciel. I szczerze? Mam nadzieję, że właśnie tak pozostanie.

***

Witam was po długiej, długiej, naprawdę dłuuugiej przerwie. Jestę studentę, że tak powiem. Matura zdana (na szczęście), na studia się dostałam (nie te co bym najbardziej chciała, ale no cóż...) więc dodaję wam rozdział. Długo to trwało, Katja nie mogła się tym zająć, poszło więc do kogoś innego i tam też czekałam. W końcu jednak już jest, za co bardzo dziękuje :)
Uprzedzam, że nie wiem czy wam się spodoba. Pisałam go chyba z pół roku, tak więc wiecie ;P Mam nadzieję jednak, że jest ok i was zadowoli :) 
Pozdrawiam wszystkich serdecznie i miłych wakacji :)


EDIT 11.08 : Kochani, jak widzicie jakieś błędy, to mi mówcie. Niestety jestem człowiekiem, każda beta ma inne systemy sprawdzania, a ja przyzwyczajona do Katji miałam problemy z nowym sposobem, przez co dosyć sporo ominęłam. Ale to nie powód, aby lecieć z negatywnym komentarzem do Arcenciel'a. Więc jeśli następnym razem coś takiego się wydarzy, to proszę z tym do mnie. Ja za wytknięcie mi błędów nie ugryzę. O ile będą uzasadnione ;)

34 komentarze:

  1. Gratuluję zdanej matury i dostania się na studia! Mnie to czeka za rok i aż mi się trzęsą ręce na samą myśl, więc rozumiem, że tak długa przerwa na blogu była konieczna. Dobrze, że wróciłaś.
    Oczywiście, że rozdział zadowala, w końcu rozpoczyna się nauka w Hogwarcie :D. Mam nadzieję, że rodzinne więzi Emily ze Snape'm pozostaną w sekrecie tak długo, jak się da, w końcu im obojgu chyba na tym zależy. A że lubię wątki romantyczne to mam nadzieję, że mimo braku jej entuzjazmu opiszesz nieco dokładniej relacje Alice i obrońcy ich drużyny Quidditcha ^^.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, aż rozwiniesz nieco wątek nauki i ogólnie nadasz tło głównym wydarzeniom, aż zacznie się dziać coś naprawdę nieoczekiwanego :D
    Rozbawiła mnie jedna literówka. "Podniosłam się dopiero, kiedy ogłoszone zostało, że miejsce nauczyciela eliksirów obejmuje NIJAKI Horacy Slughorn." Miało być chyba "niejaki", a może to jednak celowy zamysł? Niemniej rozbawił mnie ten fragment i tak się nad tym zastanawiam :).
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha! Nawet nie zwróciłam na ten błąd uwagi! Rzeczywiście wyszło dosyć zabawnie ;P Zaraz lecę poprawić ;P
      Dziękuje, a ty się nie martw. To tylko kupa strachu, ale jak na to patrzę już z perspektywy "studentę" (swoją drogą w ogóle się nie czuję T.T) to wcale nie było aż tak źle. Ty też dasz radę ;)
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Super, że dodałaś tu coś nowego! Czytanie o córce Severusa nigdy nie może być nudne :) I przyznam, że odebrałam ten rozdział pozytywnie, nie było żadnych zgrzytów czy uwag. Wciąż jesteś na dobrej drodze - i życzę Ci z całego serca, by tak pozostało ^^

    Rozdrażnienie Emily jest zrozumiałe. Alice zachowywała się naprawdę głupio. Mnie na jej miejscu byłoby wstyd. No ale cieszę się, że dziewczyny się pogodziły. Emily przyda się wsparcie w tych chwilach.
    Ten rok szkolny zapowiada się dla naszej bohaterki naprawdę ciężko. Ale magia i przyjaciele potrafią poprawić humor - może tak będzie i tym razem?
    Widzę, że Snape nadal jest beznamiętny i oschły w stosunku do swojej córki - i w sumie dobrze, robienie z niego czułego ojca byłoby nieco niezgodne z kanonem. Jestem jednak bardzo ciekawa ich dalszych relacji, zwłaszcza, że teraz będą się spotykać w sali lekcyjnej :P

    I oczywiście gratuluję zdania matury! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje, dziękuje :) Snape chyba nigdy nie będzie czułym ojcem, nieswojo by mi się to opisywało. Zobaczymy jak to się rozwinie. Jak już gdzieś kiedyś pisałam, mam już pomysł na drugą część "Córki" nie rozpoczynając jeszcze na dobre jej pierwszej części xD Ah, póki co zabieram się powoli do pisania siódmego rozdziału, póki mam czas i studia mnie nie zjedzą ;P
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Dobrze jest ;) Najważniejsze, że tobie się jakoś ze studiami udało, a my mamy co czytać!

    Swoją drogą, to ja mam pomysł na TRZY części "Krwawej", a w chwili obecnej ślęczę zamknięta w gabinecie Umbridge wraz z Pansy zazdrosną o Malfoya. I trzeba z tego wybrnąć :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż na trzy?! Jakby na to nie spojrzeć, to z Córki również udało się nawet trzy części wyciągnąć, ale niech no ja pierw skończę to co mam :D A ty męcz ten temat, męcz i leć dalej :D
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
    2. Z każdej historii można zrobić drugą Modę na Sukces :D

      Usuń
  4. Długo mnie tu nie było i zupełnie zapomniałam o co chodzi w tej historii, tak więc zacznę czytać od nowa :) Serdecznie pozdrawiam,
    you-hope.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie powodzenia z czytaniem i jak skończysz to chętnie poczytam co sądzisz ;)
      Pozdrawiam

      Usuń
  5. Nawet nie masz pojęcia jak długo czekałam, aż coś dodasz! :) Przede wszystkim, gratuluję Ci zdania matury ;) Szkoda, że nie dostałaś się na te studia, co byś chciała. Bardzo mi z tego powodu przykro, a powracając do rozdziału: szkoda, że Snape jest taki nieczuły dla Emily, ale w końcu Snape to Snape. Jednak jako ojciec mógłby okazać chociaż trochę tego charakterystycznego dla rodzica ciepła... Szkoda ;c Mam nadzieję, że na kolejny rozdział nie będziesz nam kazała czekać tak długo :P Pozdrawiam, Echelon

    [http://sekrety-zamku.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O studia się nie martw, poprawię maturę i w przyszłym roku spróbuję znowu. Cieszę się, że się cieszysz, że dodałam rozdział. Mam nadzieję, że ci się spodobał. I szczerze? Nie wyobrażam sobie miłego tatusia Snape'a xD Postaram się dodać coś szybciej niż za pół roku xD
      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  6. Snape jako ojciec jest taki... oschły, nie czuły... Snape'owaty... No cóż, to w końcu Severus, nie spodziewałam się po nim przebłysków czułości.
    Alice... jakoś... jakoś coś... coś mi w niej nie gra, średnio lubię te postać, nie wiem czemu. Zachowała się głupio, to fakt. I jakoś nie cieszę się, że się pogodziły, a przynajmniej nie w 100 procentach. No ale przynajmniej Emily ma znowu w niej wsparcie, tyle dobrze. ;)
    Gratuluję zdania matury i życzę dalszych sukcesów! :D
    Tristesse ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Snape ma taki być. Znaczy, mam do niego plany, ale cii ;P Z Alice też będą różne perypetie, a raczej tak to sobie wyobrażam. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie po mojej myśli ;P
      Dziękuje i pozdrawiam :D

      Usuń
  7. Gratuluje zdanej maturki :3

    OdpowiedzUsuń
  8. Czemu Snape jest sobą? Co ja robiłam kiedy mnie tu nie było SHAME ON ME, bo kocham twojego bloga?
    Dobra. Nie wykrzeszam z siebie zbyt wiele dzisiaj. Przepraszam za to.

    Jakie studia mogę spytać? W sensie, kierunek? Oczywiście, gratulacje z powodu zdanej matury!!

    Pozdrawiam ciepło <3.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj nie wiem gdzie byłaś jak cię tu nie było :D

      Póki co jestem na Biologii, ale cały czas jest szansa (jeszcze 29 osób musi zrezygnować) abym dostała się na położnictwo. Więc czekam i się modle xD

      Pozdrawiam :]

      Usuń
  9. Witaj.
    Ogólnie uwielbiam Severusa. Kurcze, po prostu strasznie mnie intryguje jego tajemniczość oraz hmm oschłość. Bardzo dobry rozdzial. Z resztą poprzednie również. Od dzisiaj zyskujesz nową czytelniczkę!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej! Strasznie się cieszę. Mam nadzieję, że następne rozdziały również będą ci się podobać. Mam nadzieję, że będziesz wpadać :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Masz to jak w banku ;)

      Usuń
  10. No nie, piszesz genialnie! Komentowałam już wcześniej kilka rozdziałów, nie wiem czy widziałaś. Jestem wniebowzięta, masz talent i to cholerny. Strasznie mi się podoba, że Snape, to Snape, nadal zamknięty, zły i gburowaty. Jestem ciekawa, jak rozwiniesz między nimi akcje i relację :D Liczę, że kolejny rozdział pojawi się niebawem :)
    Pozdrawiam i jeśli miałabyś ochotę również zapraszam do mnie : http://sevsensnape.blox.pl/html/ Ja dopiero zaczynam, więc nie spodziewaj się rewelacji :P
    Pozdrawiam
    pysiame

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie przesadzaj, wcale nie piszę tak genialnie :) Dziękuje jednak za pozytywny komentarz. Do ciebie w wolnej chwili wpadnę ;)
      Pozdrawiam :D

      Usuń
  11. Bardzo mi się spodobała notka. Nie mogę się doczekać następnej ;) Życzę powodzenia na studiach i duuużo weny

    OdpowiedzUsuń
  12. Witam! Nominowałam Cię do Liebster Blog Awards. Nawet jeśli nie chcesz przyjąć tej nominacji, wiedz, że Cię podziwiam i uwielbiam! Więcej tutaj: http://sniezka-musi-umrzec.blogspot.com/p/nominacje_31.html. Całuję!

    OdpowiedzUsuń
  13. " Przygnębiona patrzyłam na Hoogwart wyłaniający się zza lasu, ale jakoś nie potrafiłam się cieszyć." - miało być chyba Hogwart.
    Widziałam jeszczd kilka potknięć z przecinkami, ale za bardzo mnie pochłonął tekst, więc nie jestem w stanie tego dokładnie wskazać.

    A co do samego rozdziału, to nie za wiele się dzieje. No, ale przecież nie można łupnąć. Naszej bohaterce to ja się wcale nie dziwie. Mam na myśli to, że nie jestem zdziwiona jej przygnębieniem. Od tak troskliwego tatusia też bym była. Na szczególną uwagę zasługuje oczywiście rozmowa z Severusem. Jej rozmyślania o tym, jak ma sie do niego zwracać mnie nawet rozbawiły. Haha, już sobie wyobraziłam jak Emily mowi do Snape'a tato. Sama wizja jest dosc dziwna.
    Aa, wlasnie gdybys mnie nie pamietala.
    Zmieniona nazwa Kliii, mialam tez kiedys bloga o Voldemorcie, ktory obecnie zamrozony.
    Pozdrawiam ciepło,
    Acrimonia.
    http://przeszlosci-smak.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja, miało być Hogwart, literówka :D Ciepły Snape? Ja również tego nie widzę :D Dlatego go na takiego nie kreuje i bardzo dobrze bo chyba bym padła ;P
      Pozdrawiam i będę miała chwilę to wpadnę ;P

      Usuń
  14. Ha! To teraz kibicujemy 29 osobom, żeby ich powołanie do wszystkiego innego nagle się obudziło! :D

    Bo noworodkowi możesz dać w tyłek, żeby krzyczał zgodnie z wytycznymi, a uczniom w szkole nie! XD

    Pisaj, pisaj!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoczko! Może na przyszły rok się uda (oby xD)
      Będę pisać, jak tylko znajdę wenę w tych otchłaniach ciemności ;P

      Usuń
  15. Super blog! Naprawdę, przeczytałam dzisiaj wszystkie rozdziały i czekam na więcej! :D Bardzo mi się podoba sposób w jaki piszesz i to, że Sev jest taki jak na prawdę, czyli nie pokochał nagle całego świata itd. :D

    Pozdrawiam i czekam na więcej! ;*
    http://hogwart-zmienicprzyszlosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Odpowiedzi
    1. Tak, bo durna usunęłam zaczęty rozdział przenosząc się na nowy komputer T.T

      Usuń
  17. Przeczytałam od początku, nie komentowałam każdego rozdziału po kolei ale na pewno zrobię to kiedy złapię wolną chwilę i nie będą to krótkie komentarze.

    Ogólnie podoba mi się to, że Snape jest dalej tym samym wrednym Nietoperzem i denerwuje mnie, że nie wypowiedział się na temat 'przeklętego stanowiska' w tym rozdziale! A chciałabym wiedzieć jakie jest jego zdanie na ten temat! :D

    Zaczęłam pisać dramione, może mogłabyś w wolnej chwili wyrazić opinie? To dopiero prolog ale jednak.
    http://zmienimy-to-draco-hermiona.blogspot.com/

    Weny! <3

    OdpowiedzUsuń

Szablon by
InginiaXoXo