[07] Prawdę mówiąc, Draco, nie chcę mieć w tobie wroga

 Beta: Katja

Była jesień. Hogwarckie tereny zaczęły zmieniać swój wygląd. Jako pierwsza swoje liście zgubiła Bijąca Wierzba, która jak co roku ogłaszała w ten sposób przyjście nowej pory roku. Od tamtego czasu wszystko przebiegało już prosto. Trawa na błoniach zmieniła swój kolor, przerzedziła się trochę i oczekiwała już na przyjęcie pierwszego śniegu; drzewa przy skraju Zakazanego Lasu powoli zaczęły zmieniać kolor liści i gubić je, tworząc piękny, różnokolorowy dywan, zapraszający do zagłębienia się w tę mroczną część Hogwartu. Coraz rzadziej można było spotkać młodych czarodziejów siedzących na ławeczkach i pniach, wygrzewających się w promieniach słonecznych. Wybierali oni bowiem ciepłe zakamarki pokoi wspólnych, ewentualnie korytarze lub opuszczone sale i rzadko kto bez przymusu wychylał nos za wielkie drzwi. Już schodzenie na dół, do lochów, na lekcje eliksirów, było wielkim wyzwaniem, ponieważ tam temperatura spadła jeszcze bardziej i nawet nie potrafiłam sobie wyobrazić, jak mamy tam funkcjonować. Gdyby nie palniki pod kociołkami, zapewne zamarzlibyśmy na śmierć albo co gorsza – pochorowalibyśmy się.
W tym roku jesień była sroga, szybko się zaczęła, katując nas dzień w dzień wichurami, deszczem i mgłą. Próżno było szukać słońca na niebie, a jeśli już wychodziło, to z samego rana, na góra kilka godzin. Szybko chowało się za szarymi chmurami, odbierając energię nawet najbardziej pozytywnie nastawionym ludziom.
Był listopad, w Hogwarcie unosiła się jeszcze atmosfera ostatniego Hallowen, ale coraz bardziej zbliżały się świąta Bożego Narodzenia oraz powrot do domu na ferie. Każdy powtarzał już sobie, że byle do grudnia, byle do świąt, byle do wyjazdu. Chociaż tak naprawdę nikt nigdy nie chciał opuszczać murów szkoły na święta, bo w tym miejscu były najmagiczniejszym czasem na świecie.
Ale póki co nadal trał Listopad. Póki co trzeba było skupić się na zajęciach, na lekcjach, które lada chwila miały się rozpocząć. Siedzieliśmy wspólnie ze znajomymi przy jednym ze stołów Krukonów i jedliśmy śniadanie. Przyszedł akurat moment, kiedy sowy wlatywały przez okna w dachu Wielkiej Sali z pocztą dla uczniów. Przed częścią pojawiały się gazety „Proroka Codziennego”, inni znowuż dostawali listy od swoich rodziców. Ja od dłuższego czasu na nic nie czekałam i nawet już się do tego przyzwyczaiłam, dlatego ogromnym zaskoczeniem było dla mnie, gdy przy moim talerzu w tostem usiadła mała puchata sowa.
– A to co? – zapytała zdziwiona Alice z pełnymi ustami.
Nic nie odpowiadając wzięłam liścik z dzioba ptaka, ten jednak nie poczekał na odpowiedź i czym prędzej odleciał. Otworzyłam zawiniątko i przeczytałam jego zawartość.

Dziś po zajęciach w moim gabinecie.

S. Snape.

– A czego on chce znowu? – usłyszałam nad swoim ramieniem.
Nawet nie poczułam, że blondynka zagląda mi do listu. Szybko zwinęłam go w kulkę i schowałam do kieszeni. Wzruszyłam beznamiętnie ramionami.
– Pójdę to się dowiem, ale mam jakieś złe przeczucia – powiedziałam.
Nie wiedziałam, o co mojemu ojcu chodzi. Od dłuższego czasu w ogóle się do mnie nie odzywał, było mi, nie wiem jak jemu, z tym bardzo dobrze, a teraz co? Tak nagle każe mi do siebie przyjść? Też mi coś. Byłam bardzo ciekawa, czego chce, ale też bardzo tym zdziwiona i trochę... zdenerwowana?
– Waiss? Co to za tajemnicze liściki? Od wielbiciela? – usłyszałam za sobą.
Odwróciłam się, za moimi plecami stał Draco ze swoją wielką świtą. Uniosłam jedną brew i wstałam, byłam od niego starsza, ale trochę niższa. Nie przeszkadzało mi to jednak w mierzeniu się z nim.
– A co? Zazdrosny? – zapytałam złośliwie. – No tak, w końcu kto by wysyłał jakieś listy takiemu pajacowi jak ty. Przecież wszyscy wiedzą, że ty nawet czytać nie potrafisz...
– Nie podskakiwałbym tak, w przeciwieństwie do ciebie ja wiem, do kogo ta sowa należy – odpowiedział mi, następnie odwrócił się i, mówiąc coś do swoich znajomych, odszedł.
– Myślisz, że naprawdę wie? - zapytała Alice.
Spojrzałam na nią i ponownie wzruszyłam ramionami.
– Nie mam pojęcia.

Dzisiejszy dzień minął mi pod znakiem niepewności, czekania i pewnego rodzaju zdenerwowania. Nie bardzo mogłam skupić się na zajęciach, myślami ciągle krążyłam w okolicach gabinetu profesora Snape'a i nie mogłam pozbyć się myśli, że to nie będzie spotkanie na zasadzie „cześć, córeczko, dawno cię nie widziałem”. Co to, to nie. Prędzej by mi nogi centaura wyrosły niż usłyszałabym takie słowa od tego człowieka.
Tuż po dzisiejszych zajęciach swoje kroki skierowałam do lochów. Dziwnie się czułam, tak niepewnie idąc tam i nie wiedząc, z jakiego powodu. Czyżby się ktoś obcy dowiedział o naszym sekrecie? Alice się wygadała i teraz ja mam za to ponieść konsekwencje? Przełknęłam ślinę, będąc już po drzwiami do jego gabinetu, poczekałam, aż korytarz opustoszeje, a następnie zapukałam.
– Wejść – usłyszałam.
Nacisnęłam klamkę i uchyliłam drzwi. Ku mojemu zaskoczeniu profesor Snape miał towarzystwo.
– Dzień dobry, dyrektorze, profesorze – przywitałam się z nimi.
Nie ukrywałam swojego zaskoczenia. Czyli jednak sprawa była na tyle poważna, że aż został w to wciągnięty sam dyrektor. Strasznie mi się to nie podobało. Profesor Dumbledore jednak nie wyglądał na zdenerwowanego, lekkim skinieniem ręki kazał mi tylko usiąść na krześle przed biurkiem. Wykonałam jego polecenie.
– Cieszę się, że przyszłaś – zaczął.
– Dostałam rano wiadomość, ta sowa należała do pana? – zapytałam, patrząc na Severusa. Nie otrzymałam żadnej odpowiedzi.
– Na pewno jesteś bardzo ciekawa, czemu poprosiliśmy cię o przybycie – kontynuował dyrektor. - Życie wielu czarodziejów i mugoli jest zagrożone, to, co się dzieje... Nasza przyszłość zależy od nas. I tylko my jesteśmy w stanie ją zmienić.
Słuchałam uważnie. Byłam bardzo zaskoczona słowami Dumbledore'a, wiedziałam, co dzieje się w czarodziejskim świecie, ale nie sądziłam, że cokolwiek z tego mogło mieć coś ze mną wspólnego. Patrzyłam na mężczyznę z zainteresowaniem, czekając na dalsze wyjaśnienia.
– Właściwie to najbliższa przyszłość zależeć będzie od dwóch twoich szkolnych kolegów, Harry'ego i Dracona Malfoya.
– Draco? – zapytałam. – Ale co ja mam z nimi wspólnego?
– Może nie zabrzmi to zbyt dobrze, ale...
– Potrzebujemy szpiega – powiedział krótko i wyraźnie Severus.
Zmarszczyłam brwi. Szpiega? I ja mam być tym szpiegiem? Przecież było tylu czarodziei, którzy mogli mieć w tej wojnie jakieś swoje korzyści, dlaczego nie wykorzystają kogoś innego?
– Ponieważ jesteś moją córką i to na tobie ciąży ta odpowiedzialność – odpowiedział mój ojciec tak, jakby czytał mi przed chwilą w myślach.
– Co mam zrobić? – zapytałam niepewnie.
Profesor Dumbledore uśmiechnął się nieznacznie, podszedł do mnie i położył dłoń na ramieniu. Ścisnął je delikatnie tak, jakby starał się dodać mi otuchy. Od razu zrobiło się jakoś przyjemniej na sercu.
– Musisz zbliżyć się do Harry'ego oraz do Dracona, ale tak, aby jeden o drugim się nie dowiedzieli. Dracona masz pilnować, aby wszystkie swoje zadania wykonywał poprawnie. Gdy się do niego zbliżysz, na pewno je poznasz.
– A co z Potterem? – spojrzałam na dyrektora.
– Dowiaduj się, co ma w planach, o czym myśli i co na ten temat sądzi, potem przychodź z tym do mnie. Muszę mieć pewność, że nic nie zawiedzie. Od tego zależy życie wszystkich czarodziejów.

Idąc korytarzem, nadal myślałam na temat tego, czego się dzisiaj dowiedziałam. Dziwne, że to właśnie mnie przypadło to zadanie. Ale czy to nie oznaczało, że mój ojciec mi ufa? Chociaż równie dobrze mogli mnie wybrać na polecenie dyrektora. Dlaczego to musiało być tak skomplikowane?
W pewnej chwili kątem oka zauważyłam coś dziwnego co śmignęło po korytarzu. Rozejrzałam się, bo wydawało mi się, że jestem tutaj całkiem sama. Uznałam jednak, że po prostu mi się przewidziało, odwróciłam się, by ruszyć dalej, przede mną jednak stanął Draco Malfoy. Przypadek? – pomyślałam.
– Śledziłeś mnie? – zapytałam, chociaż nie oczekiwałam odpowiedzi.
– To już któryś raz gdy znikasz w gabinecie Snape'a, czyżby wielka mistrzyni eliksirów potrzebowała pomocy, bo stary Slughorn za mało tłumaczy?
Zmrużyłam oczy. Uderzał w czuły punkt, ale ja nie mogłam pozwolić sobie na wybuch teraz. Patrzyłam na jego cwany uśmieszek, wzięłam głębszy wdech.
– Można tak powiedzieć... chociaż nasze spotkania nie polegają na ważeniu eliksirów.
Sama nie wiedziałam, co mówię, słowa jakby same wychodziły z moich ust. To spotkanie – coś czułam, że nie było kompletnie przypadkowe, a Draco węszy już od dłuższego czasu. Nie mogłam go zniechęcić, przecież miałam się zbliżyć.
– Prawdę mówiąc, Draco, nie chcę mieć w tobie wroga – zaczęłam, robiąc krok do przodu.– Mam takie same poglądy, jak ty, twoja rodzina, profesor Snape mi to uzmysłowił. Mogę ci pomóc, Czarny Pan się nie dowie. Wszystkie zasługi przypadną tobie...
Nie wiedziałam, jak chłopak na to zareaguje. Po jego mimice widać było jednak, że bardzo go zaskoczyłam. Przybliżyłam się jeszcze trochę. Spojrzałam mu w oczy. Miały piękny szary odcień. Jeśli tak na niego spojrzeć, był bardzo przystojnym już mężczyzną. Żal mi się go zrobiło, że musiał robić coś takiego.
– Czego chcesz? Skąd wiesz? – zapytał ze złością.
– Sam powiedziałeś, że często spotykam się z profesorem Snapem. Naprawdę myślałeś, że ważymy tam eliksiry? Wprowadza mnie w wasz świat i chce, abym ci pomogła. Zrozum, gdyby on miałby ci pomagać, ten stary głupiec – powiedziałam, na chwilę się zatrzymując, źle czułam się, mówiąc tak o Dumbledorze – mógłby się czegoś domyślić. Mnie nikt nie będzie podejrzewać...
Chłopak odsunął się ode mnie. Obrócił się na pięcie i czym szybciej odszedł. Stałam przez kilka chwil w miejscu. Nie do końca wiedziałam, czy na pewno dobrze zrobiłam, ale nie mogłam stracić tej szansy. W końcu kto wie, czy miałabym jeszcze okazję spędzić z nim chwilę sam na sam? Będę musiała go obserwować i czekać na odpowiedź. Dyrektor stwierdził, że to podziała. Miałam nadzieję, że miał rację.
Kiedy wróciłam do pokoju wspólnego, Alice już na mnie czekała. Liczyła na to, że coś jej opowiem, a ja obiecałam, że nikomu nie pisnę słówka. Nie mogłam zdradzić obietnicy danej dyrektorowi.
– I jak? Co chciał? – zapytała.
– Chodziło o eliksiry, stwierdził po rozmowie z profesorem Slughornem, że będzie prowadzić ze mną... e.... dodatkowe lekcje. I wiesz, będę musiała do niego co jakiś czas iść – powiedziałam, zmyślając na poczekaniu.
– I mówisz to z takim spokojem? – spojrzała na mnie zdziwiona.
– Niedługo mamy egzaminy, dodatkowe lekcje mi się przydadzą.
Wzruszyłam ramionami i rozsiadłam się w fotelu z zamiarem zrobienia prac domowych, moje myśli krążyły jednak hen, hen daleko.

Nie musiałam długo czekać na reakcję Dracona. Już w najbliższy weekend dostałam od niego sowę z prośbą o spotkanie na siódmym piętrze. Wymknęłam się o określonej godzinie z pokoju wspólnego Krukonów, Alice i tak tego nie zauważyła, bo była zajęta swoim nowym chłopakiem. Swoją drogą, był on tępy jak but. Sama nie wiedziałam, jak ogarniał zasady Quidditcha i przechodził z klasy do klasy.
Na siódmym piętrze Malfoy czekał na mnie przed jakąś pustą ścianą. Starałam się nie okazywać przy nim jakiś większych emocji, nie chciałam go spłoszyć, w końcu zależało mi na jego zaufaniu.
 – Jednak zrozumiałeś, że moja pomoc jest ci potrzebna – powiedziałam.
Nie odpowiedział mi jednak. Zmarszczył tylko czoło i zacisnął pięści. Chyba nie bardzo podobało mu się to, że musi na kimś polegać. A może bał się, że go zdradzę?
– Jeśli ktokolwiek się dowie, zabije cię – usłyszałam.
– Nie martw się, masz moje słowo – odpowiedziałam mu na to.
Chłopak jakby się uspokoił. Zrobił kilka kroków wokół ściany, nie wiedziałam, o co mu chodzi. Nagle usłyszałam dziwny dźwięk, kamień obok mnie zaczął się wypiętrzać i zamieniać w wielkie, drewniane drzwi, których nigdy wcześniej tutaj nie było. Patrzyłam na to z szeroko otwartymi oczyma. Nie zapytałam jednak, co to jest i jak to zrobił. Prawdopodobnie i tak by mi nie odpowiedział.
Wszedł do środka, a ja weszłam za nim. Pomieszczenie zawalone było różnymi przedmiotami. Od kufrów, klatek, książek, po wielkie lustra, lampy, szafy i komody. Sądzę, że gdybym szukała tu na przykład zapasowej różdżki czy starej księgi, na pewno bym ją znalazła. Znajdowało się tu chyba wszystko.
Draco szedł dalej, drzwi za nami zamknęły się. Udało mi się dostrzec jeszcze dwóch kumpli Malfoya, którzy zostali na zewnątrz. Podążyłam za blondynem. Znalazłam go przed jakimś starym, dużym, zakrytym meblem, a on stał, trzymając w ręce kawałek materiału i zastanawiając się, czy go odsłonić, czy nie.


***

I o to przyszłam do was z nowym rozdziałem. Pisałam go chyba przez pół roku, z czego ostatnio musiałam zaczynać od nowa, ponieważ to co miałam usunęłam wraz z przenosinami na nowy komputer. Mądra ja.
Przepraszam, że musieliście tyle czekać. Nawet się nie spodziewałam, że studia tak strasznie pochłoną moją uwagę. Mam problem, aby wyrabiać się z graniem na forum, pisać mi się potem już zupełnie nie chce. Nie wiem kiedy będzie kolejny rozdział, pewnie jakoś w przyszłym roku, na początku, mam nadzieję.
Akcję trochę przyśpieszyłam, mam nadzieję, że wyszło dobrze, w końcu doszliśmy do momentu w którym coś zaczyna się dziać, wszystko powoli się rozwija. Liczę na to, że wam się spodoba. 
Standardowo liczę na wasze komentarze, opinie, znajdziecie jakiś błąd to mówcie. Zawsze poprawię :)
 

12 komentarzy:

  1. kochana, żyjesz!
    jak nauczę się bio, wpadnę i skomentuje. a tymczasem zajmuję miejsce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ucz się, ucz. Ja póki co bio mam już po dziurki z nosie :D
      Czekam ;P
      I żyje, żyje, póki co nigdzie się nie wybieram :)

      Usuń
  2. Jak miło ponownie przeczytać coś Twojego. Jak na razie również zajmuję miejsce c:
    Jakbyś nie kojarzyła mojego pseudonimu, wpadłam tu kiedyś jako Kadu.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Podobał mi się ten rozdział. Faktycznie długo Cię nie było, już myślałam, że porzuciłaś tę opowieść, a przyznam się szczerze, że bardzo mi się podoba Twój pomysł na opowiadanie i cieszę się, że jednak coś napisałaś.
    Naprawdę bardzo przyspieszyłaś akcję w tym rozdziale. Chociaż może to i dobrze? W końcu wiemy co takiego będzie robić Emily. No kurczę, tak fajnie wplotłaś ją w kanon, że aż Ci zazdroszczę pomysłu ;-)
    Już się nie mogę doczekać nowego rozdziału - mam nadzieję, że pojawi się on jednak na początku nowego roku ;-)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Długo mnie nie było bo po prostu nie dawałam rady pisać. Studia to coś strasznego, okropny pożeracz czasu i chęci.
      Cieszę się, że ci się podoba. Bardzo przyśpieszyłam, bo nie lubię pisać rozdziałów na podstawie "zjadła, miała lekcje, o jezu eliksiry takie proste a ja taka genialna" xD Wolałam przeskoczyć do akcji, mam nadzieję, że wyszło mi to jakoś zgrabnie. Jeśli chodzi o kanon to go uwielbiam, trochę go naginam, bo przecież Snape nie miał córki, ale chciałam by miała w tym wszystkim jakiś swój udział i pasowała :)
      Dziękuje za komentarz i pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Tak, ja też uwielbiam kanon. Czytam niektóre opowiadanie, które od kanonu mocno odbiegają, ale to już nie jest to samo. Z drugiej strony, fajnie jest poznać "spojrzenie" innej osoby na to wszystko. ;-)
      Doskonale Cię rozumiem. Sama też studiuję i z jednej strony, to przez studia zawiesiłam jednego bloga, ale mam nadzieję, że z teraźniejszym opowiadaniem dam sobie radę i że dotrwam do końca.
      Tobie też tego właśnie życzę i możesz być pewna, że nawet nie będzie Cię przez dłuższy okres czasu, to będę tu zaglądać i czekać na nowy rozdział. ;-)

      Usuń
    3. Wiesz, zawsze staram się informować co i jak, więc jak by co pisz na chacie po prawej stronie :) Nawet jak nie piszę to często zaglądam ;)

      Usuń
    4. O! Dobrze wiedzieć. Będę pamiętać na przyszłość.;-)

      Usuń
  4. Bardzo fajnie piszesz. Historia wciąga i nie można się od niej oderwać. Czekam na ciąg dalszy. Obserwuje i w wolnej chwili zapraszam do mnie - dopiero zaczynam, ale będzie u mnie bardziej pikantnie:)

    Fantazyjna
    mysli-bez-cenzury.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za komentarz. Mam nadzieję, że niedługo znów do mnie zawitasz ;)

      Usuń
  5. Cześć, z tej strony Lady Lorence z CG. Przyjęłam zamówienie i mam kilka pytań. Jeśli to nie problem, skontaktuj się ze mną lub podaj namiar na siebie :)

    OdpowiedzUsuń

Szablon by
InginiaXoXo