Pierwszy września zbliżał się
wielkimi krokami. Z każdym dniem dziewczyna coraz bardziej nie mogła
doczekać się wyjazdu do szkoły. Minął już ponad miesiąc, odkąd
przyjechała do profesora i zamieszkała razem z nim. W ciągu tego
czasu ich relacje w ogóle się nie polepszyły. Emily często
zastanawiała się, jak to będzie, kiedy rok szkolny się już
rozpocznie, czy będzie potrafiła oddzielić swoje stosunki z
„ojcem” od stosunków, jakie powinny występować pomiędzy
uczennicą a nauczycielem.
Dzień wyjazdu w końcu przyszedł. Od
samego rana brunetka pakowała swoje rzeczy potrzebne do szkoły.
Książki, które kupiła wczoraj na Pokątnej, komplet ubrań,
kociołki i tym podobne rzeczy. Wszystko wkładała starannie,
dokładnie, miała dużo czasu, bo na nogach była od samego rana.
Petera nie było w domu, Snape wysłał go, aby pozałatwiał jakieś
sprawy i miał wrócić dopiero wieczorem. Emily mogła więc zejść
spokojnie na dół, wziąć coś do zjedzenia i bez pośpiechu
przyszykować się.
W salonie siedział jej ojciec, czytał
jakąś książkę i chyba nie zauważył wejścia swojej córki do
pokoju. Brunetka minęła go więc, weszła do kuchni, a potem, kiedy
śniadanie miała już zrobione, zmierzała z powrotem w stronę
schodów.
- Jak masz zamiar dojechać do Londynu?
- Odezwał się profesor nie podnosząc wzroku.
Dziewczyna przystanęła, odwróciła
głowę w jego kierunku.
- Chyba pojadę Błędnym
Rycerzem. Będę musiała wyjechać wcześniej, aby zdążyć
-
stwierdziła.
Mężczyzna pokiwał głową,
potem podniósł ją i spojrzał na dziewczynę, a następnie wrócił
do książki. Emily uznała, że to koniec rozmowy, więc weszła po
schodach na piętro, a potem zniknęła za drzwiami swojego pokoju.
Pokój, w ciągu tego czasu
trochę się zmienił. Na początku dziewczyna starała się tu nic
nie ruszać, ale w końcu doszła do wniosku, że skoro ma spędzić
tu resztę wakacji, to chociaż niech jej otoczenie stanie się dla
niej bardziej przyjazne. Na ścianach zawisły ruchome zdjęcia,
kilka proporczyków Slytherinu, swoje miejsce znalazły również
książki, a ubrania w całości zawitały do szafy. Teraz dziewczyna
to wszystko ściągała, mając nadzieję, że więcej nie będzie
musiała tutaj wracać.
Tuż przed godziną
dziesiątą zeszła po schodach do przedpokoju targając
za sobą swój kufer. Postawiła go przed drzwiami, zarzuciła torbę
na ramie, w której miała tylko portfel, jakąś książkę oraz
różdżkę i weszła do salonu. Profesor stał przy oknie i wyglądał
przez nie jakby sprawdzał, czy nikogo znajomego nie ma na zewnątrz.
Słysząc wchodzącą dziewczynę odwrócił się do niej przodem i
założył ręce na klatce piersiowej przyjmując swoją zwykłą,
bojową postawę.
- Będę szła
-
powiedziała dziewczyna patrząc profesorowi prosto w oczy.
Mężczyzna kiwnął głową,
ale nic nie odpowiedział. Emily, nie wiedząc za bardzo czy stać i
czekać aż coś powie, czy nie, wróciła do przedpokoju i wzięła
swój bagaż.
- Emily
-
odezwał się w
końcu profesor. - Mam nadzieję, że to, że mieszkałaś u mnie
oraz, że jesteś moją „córką” - to słowo wypowiedział dość
niechętnie
-
zostanie tajemnicą. Nie chce mieć jakiś głupich
plotek na głowie, wystarczająco dużo mam własnych problemów.
Panna Waiss odwróciła się
w jego stronę, kiwnęła pewnie głową i otworzyła drzwi. Nie
wiedziała, czy ma mu podziękować, czy wyjść i się nawet nie
żegnać. Zanim jednak zdążyła coś zrobić przejście do domu
zamknęło się za nią z hukiem. Znowu była sama.
Powolnym krokiem ruszyła w
stronę jednej z uliczek, dokładnie tej samej, skąd ostatnio
przywoływała Błędnego Rycerza. Upewniając się, że nikt jej nie
obserwuje, wyciągnęła różdżkę przed siebie, a magiczny pojazd
pojawił się. Po wejściu do „autobusu” usiadła na jednym z
krzeseł.
- Dokąd panienkę zawieść?
- Zapytał mężczyzna, który zajmował się jej bagażem.
- Do Londynu
-
odpowiedziała dziewczyna.
Podróż minęła szybko,
nie była jedyną osobą, która wybierała się do Londynu. Czas
umilały jej rozmowy innych ludzi i ciekawe historie, które sobie
opowiadali.
Na miejscu była za
piętnaście jedenasta, miała więc chwilę czasu, aby dostać się
na peron 9 i ¾. Na specjalny wózek położyła swoje rzeczy, a
potem spokojnym krokiem skierowała się w stronę peronu dziewiątego
i dziesiątego. Jak gdyby nigdy nic przeszła spokojnie przez
barierkę trafiając na magiczną część King Cross. Miejsce to niespecjalnie różniło się od części niemagicznej, takie same szare
ściany, identycznego koloru posadzka, nawet ławki były takie jak
po drugiej stronie przejścia. Wielka, czarno-czerwona lokomotywa
stała już rozgrzana przy peronie i była gotowa do pracy. Miała
jednak jeszcze dziesięć minut do odjazdu. Dziewczyna ruszyła w
stronę wejścia do wagonu, ale żeby się tam dostać musiała
przepychać się przez ludzi. Był okropny tłok.
Emily wiedziała dokładnie
gdzie ma iść. Od zawsze wraz z dziewczynami siedziała w czwartym
wagonie w piątym przedziale. To był ich przedział i były bardzo
niepocieszone, kiedy okazywało się, że ktoś go już wcześniej
zajął. Waiss pełna nadziei, że przedział jest wolny albo zajęty
przez którąś z dziewczyn weszła po schodkach do środka.
- Przepraszam, przepraszam
-
mówiła co rusz do kolejnej mijanej osoby.
W końcu dostała się na
korytarzyk, a z niego prosto do przedziału. Na szczęście w środku
była już Alice. Blondynka strasznie ucieszyła się na widok
przyjaciółki. Wstała i przytuliła ją mocno do siebie, a potem
ciągnąć za rękę posadziła na przeciwko siebie i nachyliła się.
Emily nie wiedziała o co chodzi. Żadnego cześć, witaj czy
czegokolwiek. Tylko ta cisza i tajemnicze zachowanie dziewczyny.
Chcąc nie chcąc pochyliła się jednak, chciała dowiedzieć się o
co chodzi.
- Nie zgadniesz, gdzie jest
Liliana
-
powiedziała.
Głos miała jakiś dziwny.
Niby szczęśliwy, ale z drugiej strony czuć było dziwne
przygnębienie. Emily spojrzała na Alice czekając na więcej
szczegółów, ale widząc, że dziewczyna nie odpowiada, tylko na
coś czeka, teatralnie przewróciła oczami.
- No gdzie? - Zapytała.
- Z Anthonym
-
odpowiedziała blondynka prostując się i zarzucając dłonie na
piersi.
Brunetka patrzyła się na
nią przez chwilę tak, jakby niezrozumiała tego co przed chwilą
usłyszała. Zamrugała kilkakrotnie oczami, zmarszczyła czoło i
zaczęła zastanawiać się, czy zna jakiegoś Anthony'ego. Nikt
jednak nie przychodził jej do głowy.
- Jaki Anthony? - Zapytała
niepewnie.
- Ravenclaw, klasa siódma,
mieliśmy z nimi zielarstwo, zaklęcia i astronomie. Nic ci to nie
mówi? - zniecierpliwiona Alice spojrzała na Waiss wyczekująco.
A ją olśniło.
Rzeczywiście był jakiś Anthony, taki wysoki, przystojny,
czarnowłosy chłopak, który często zgrywał „wszystko wiedzącego
pana”. Podobno był miły i mądry, ale jej nigdy nie udało się
doświadczyć jego wspaniałości. Co innego jednak Liliana, której
widocznie się spodobał.
- I Lili z nim jest? Gdzie? -
Zapytała.
- W czwartym wagonie,
przedział trzeci. Musiałam tamtędy przejść, bo tym wejściem nie
dałam rady wejść i ich minęłam. Ale mnie chyba nie zauważyła.
I wiesz co? - Zapytała pochylając się znowu. - Całowali się.
- Co robili? - Emily
pochyliła się, ponieważ nie dosłyszała.
- No całowali!
W pomieszczeniu zapadła
niezręczna cisza. Przerwał ją odgłos ruszającej maszyny.
Najpierw powoli oddalała się od peronu na King Cross i już po
chwili jechała szybko przez pola. Dziewczyny w końcu spojrzały na
siebie, Waiss kiwnęła delikatnie głową, a potem wstała i
skierowała się w stronę wyjścia.
- Gdzie idziesz? - Zapytała
Alice.
- Do niej, zapytam się czy
przyjdzie do nas. Zaraz wrócę
-
mówiąc to, otworzyła drzwi i
wyszła na zewnątrz.
Pewnym krokiem szła
korytarzem. Przeszła z wagonu piątego do czwartego, potem znalazła
odpowiedni przedział i widząc dobrze bawiącą się Liliane,
Anthony'ego oraz jego znajomych bez pukania weszła do środka.
- Ej, co jest!? - Zawołał
jeden z chłopaków wstając do dziewczyny.
- Emily, co ty tu robisz? -
Zapytała Lili wstając i uspokajając chłopaka.
- Przyszłam sprawdzić, czy
tu jesteś. Martwiłyśmy się o ciebie. Nic nam nie powiedziałaś,
że nie będziesz z nami siedzieć w przedziale - odpowiedziała
jej i oparła jedną dłoń o biodro, a drogą o framugę
niezamkniętych drzwi.
- No tak jakoś wyszło.
Znasz Anthony'ego? To Anthony, Mark, Matt...
- Znam ich przecież.
Mieliśmy razem zajęcia
-
przerwała jej patrząc na nią
wyczekująco. - Idziesz do nas?
- Nie, zostanę tutaj. A może
ty zostaniesz? - Liliana zapytała uśmiechając się delikatnie.
- Nie, wracam do Alice.
Spotkamy się w Hogwarcie w takim razie. Cześć
-
powiedziała, a
potem wyszła.
Po chwili była z powrotem w
swoim przedziale, usiadła na przeciw blondynki i zezłoszczona
zaczęła wpatrywać się w okno. Chwilę milczały, ale Alice długo
nie mogła wytrzymać i zaraz przysiadła się do Emily.
- No mów, co ci powiedziała?
- Pogoniła ją.
- Stwierdziła, że nie
powiedziała nam, bo tak jakoś wyszło. I proponowała mi nawet bym
tam razem z nią została. A ten jeden z chłopaków? Naskoczył na
mnie, bo do przedziału weszłam. Głupek
-
powiedziała patrząc
na Alice. - Powiedz mi
-
zaczęła.
- No?
- Kiedy oni zaczęli ze sobą?
W wakacje? Przecież była u ciebie? - Zapytała.
- Tak, ale tylko półtorej
miesiąca. Potem wróciła do domu, a wtedy nie było z nią jakoś
kontaktu ani nie odpisywała ani nic. Chyba wtedy się spotykali, w
końcu on mieszka niedaleko. Ale nie sądziłam, że tak się będzie
zachowywać. Nigdy bym nie pomyślała, że może nas o czymś nie
poinformować
-
stwierdziła patrząc w sufit.
- No właśnie ja też
-
dodała cicho brunetka i spojrzała przez okno.
Podróż mijała powoli. Był
to ich ostatni wspólny wyjazd do Hogwartu i strasznie było im
przykro, że ich najlepsza przyjaciółka wybrała spędzanie czasu z
jakimś chłopakiem niż z nimi. Zawsze ułożona, czasami złośliwa,
ale dla nich kochana Liliana zrobiła coś, czego one się nie
spodziewały. Emily w głębi serca czuła, że z tego wszystkiego
nie wyjdzie nic dobrego. Oczywiście, bardzo kibicowała dziewczynie,
cieszyła się jej szczęściem, ale trudno tak z dnia na dzień
zaakceptować zmiany.
Krajobraz za oknem szybko
się zmieniał. Minęli już pola i łąki, widzieli krowy i kilka
jezior. Teraz przejeżdżali pomiędzy jakimiś górami, słońce
powoli zachodziło. Było ciepło, przyjemnie, akurat na końcówkę
lata. Zbliżała się pora dojazdu do Hogwartu, jeszcze jeden
charakterystyczny most, a potem prosta droga do szkoły.
Alice ze znudzona rozglądała
się po pomieszczeniu. Jazda ją strasznie nużyła i starała się
znaleźć sobie jakieś zajęcie, aby nie zasnąć. Brunetka, widząc,
że dziewczyna się tak rozgląda sama się rozejrzała.
- Widzisz coś ciekawego? -
Zapytała.
Przeleciała wzrokiem po
średniej wielkości pomieszczeniu. Obie siedziały na siedzeniach
obitych w czerwoną skórę, ściany oraz stoliczek przy oknie
wykonany był z drewna. Miejsce na walizki również, ale wzmocnione
metalem. W drzwiach i ścianie od strony korytarza była szyba, przez
którą można było obserwować co dzieje się na zewnątrz. Teraz
jednak była ona zasłonięta czerwoną kotarą.
- Nie, nic szczególnego
-
odpowiedziała blondynka kładąc się na siedzenia.
Dziewczyna ściągnęła
buty, zarzuciła nogi na ścianę i zaczęła nimi jeździć po niej
patrząc się uporczywie w jeden punkt w suficie. Emily uśmiechnęła
się pod nosem, a potem znów spojrzała przez szybę.
Zapadł zmrok i po pewnym
czasie pociąg dojechał już na docelową stację. Kiedy tylko
zatrzymał się i drzwi zostały otworzone, cała zgraja uczniów
zaczęła pchać się w stronę wyjścia. Waiss przyglądała im się
z środka przedziału, nie miała zamiaru pchać się razem z nimi,
wolała poczekać. Kiedy ruch już zelżał, ona i Alice wyszły z
przedziału i powolnym krokiem opuściły pociąg. Skierowały się w
stronę magicznych pojazdów, które miały je zabrać do Hogwartu.
Jak na złość żadnego nie było.
- Trzeba czekać
-
powiedziała i rozejrzała się.
Nie były jedynymi, które
nie miały zamiaru się z tymi wszystkimi dzieciakami pchać.
Dołączyło do nich kilka osób z szóstego i siódmego roku,
większość pogrążona była w rozmowie między sobą. Emily
rozglądała się w poszukiwaniu Liliany.
- Widzisz ją? - Zapytała
blondynka.
Waiss pokręciła przecząco
głową. W tym samym czasie nadjechał pojazd, więc dziewczyny
wsiadły do niego nie rozglądając się już dalej. Razem z nimi w
środku siedziała jakaś Ślizgonka z szóstego roku i dwóch
Puchonów. Emily pamiętała jak po raz pierwszy jechała tymi
karocami do szkoły, nie mogła wyjść z podziwu, że to tak samo
jedzie bez żadnego napędu. Dopiero potem dowiedziała się, że to
jednak nie tak i ciągną je jakieś zwierzęta, ale mimo tylu lat
nigdy ich nie widziała.
Nie trwało to długo, aż
dojechali do szkoły. Hogwart nocą był przepiękny. Było już
ciemno, więc w oknach paliły się światła co dawało cudowny
efekt. Miejsce to wyglądało tak tajemniczo i magicznie,
zatrzymywało dech w piersiach. Można było stać i zachwycać się
godzinami. Nie tylko Emily patrzyła na to wszystko z podziwem,
większość ludzi przyglądała się szkolnym murom w ciszy. Pojazd
zatrzymał się tuż przed schodami, młodzi ludzie weszli po nich, a
potem prosto do środka, do głównego holu.
A tu panował istny
rozgardiasz. Duchy witały uczniów radośnie, Krwawy Baron straszył
jakieś drugoklasistki, a Szara Dama patrzyła na to wszystko gdzieś
z daleka, co jakiś czas uciekając przed wzrokiem uczniów. Emily
powitała Sir Nicholasa, który kłaniał się wszystkim uczniom, a
potem w towarzystwie Ślizgonów weszła do Wielkiej Sali.
Jak zwykle było tu naprawdę
pięknie. Sufit pokryty był gwiaździstym niebem, nie zapowiadało
się na żadną burzę. Uczniowie siedzieli jeszcze przy pustych
stołach, rozmawiali między sobą opowiadając sobie swoje przeżycia
z wakacji. Waiss od razu udzieliła się ta atmosfera, radośnie
podeszła do stołu Slytherinu i usiadła na swoim miejscu.
- Cześć Draco, witaj Blaise
-
przywitała chłopaków delikatnym uśmiechem kompletnie olewając
Pansy, która siedziała zaraz obok, następnie zwracając się do
dziewczyny po swojej prawej stronie zapytała ją. - Witaj Elise, widziałaś może
Lili?
Elise była to dziewczyna z
jej dormitorium, chodziły wspólnie na zajęcia i, mimo że za sobą
specjalnie nie przepadały, to utrzymywały w miarę przyjazne
stosunki.
- Tak, właśnie idzie
-
powiedziała dziewczyna, kiwając głową w stronę wejścia.
Liliana weszła do Wielkiej
Sali w ostatniej chwili, zasiadła przy stole mrukając coś
niezrozumiałego do dziewczyn. Nie bardzo mogły rozmawiać, ponieważ
wszystko się rozpoczęło, tak więc z pytaniami Alice i Emily
musiały poczekać do końca uroczystości.
Jedna z nich jednak nie
wytrzymała, jak zwykle dla blondynki ciekawość była ważniejsza i
mimo przemowy dyrektora nachyliła się nad Lili.
- Gdzieś ty była? -
Zapytała po cichu od razu prostując się.
- Chciałbym również
powitać
-
kontynuował dalej dyrektor. - Naszego nowego profesora,
profesora Slughorn'a, który zgodził się objąć stanowisko
nauczyciela Eliksirów!
- Co? - Zapytała Emily.
Spojrzała po wszystkich
uczniach, większość była bardzo zaskoczona, najbardziej
zdezorientowani byli Ślizgoni, dla nich oznaczało to, że ich
opiekun, profesor Snape nie będzie już uczyć tego przedmiotu.
- Co z Snapem? - Zapytała
Pansy patrząc na Draco.
- Tym samym, profesor Snape
obejmuje stanowisko nauczyciela Obrony przed Czarną Magią
-
dokończył Dumbledore.
Wielka sala podzieliła się
na dwa głosy. Okrzyki radości od strony stołu Ślizgonów,
wiedzieli oni od dawna, że profesor o tym marzył oraz na jęk ze
strony Gryffindoru. Ci byli kompletnie zawiedzeni.
Emily nie była już
skupiona na przemówieniu dyrektora, nawet nie zaważyła kiedy
posiłek pojawił się na stole i wszyscy zabrali się za jego
konsumpcje. Nie zarejestrowała także rozmowy Alice i Liliany.
Wpatrywała się w profesora Snape'a zastanawiając się od kiedy o
tym wiedział i dlaczego nic jej nie powiedział.
- Ej, Emily? Żyjesz? -
Zapytała Lili delikatnie potrząsając jej ramie.
- Tak, tak. Zamyśliłam się
-
powiedziała.
- Widać, pewnie nie
słuchałaś naszej rozmowy i genialnych wymówek Lili dotyczących
Anthony'ego
-
powiedziała blondynka z dziwnym przekąsem.
- Oj przestań Alice, czy
zawsze jak coś nie jest tak, jak sobie to wymyśliłaś, to musisz
być taka nie miła? - Zapytała brunetka.
- To nie ja zostawiam swoje
przyjaciółki dla chłopaka
-
odpowiedziała jej naburmuszona
panna Walker i zajęła się swoim kawałkiem kurczaka.
Rozmowa została zakończona,
Wiass wiedziała już, że czeka ich ciężki wieczór, bo dziewczyny
najprawdopodobniej obraziły się na siebie. Nie wiedząc do kogo ma
się odezwać zabrała się za jedzenie, a potem zwróciła w stronę
Elise. Nie będzie przecież siedzieć sama w ciszy.
Uczta wkrótce zakończyła
się. Uczniowie zaczęli zbierać się do wyjścia, większość
profesorów opuściło już salę, tylko prefekci naczelni pilnowali
porządku. Do Emily podszedł prefekt z Slytherinu i ściszonym
głosem poprosił ją na bok.
- Profesor Snape prosił,
abyś przyszła do jego gabinetu Waiss. Teraz
-
powiedział, a
następnie wrócił do swoich obowiązków.
Zdziwiona brunetka pokiwała
głową i opuściła salę, wraz z innymi Ślizgonam i skierowała
się w stronę lochów, ale nie poszła z nimi do pokoju wspólnego
tylko skręciła w korytarz prowadzący do gabinetu jej ojca.
***
Rozdział szósty napisany. Mam nadzieję, że długością rekompensuje wam długość poprzedniej części. Bardzo dziękuje również za 5 400 odwiedzin, to dla mnie naprawdę bardzo dużo. Ciesze się, że wpadacie, czytacie, komentujecie i chociaż niektórym się podoba.
Standardowo, jeśli widzicie jakieś błędy to dajcie znać, na pewno poprawię. Pozdrawiam was serdecznie, miłego czytania ;)
Przeczytałam ^^
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za to, że nie skomentowałam poprzedniej notki, ale miałam tyle na głowie, że po prostu o tobie zapomniałam, ale najwidoczniej czas mi dzisiaj sprzyja i najprawdopodobniej będę pierwsza ^^
Chociaż na początku podobały mi się relacje Severus - Emily, gdyż były dokładnie takie, jakie powinny być, zimne i bez czułości , to teraz jest mi żal panny Waiss, musiała czuć się naprawdę okropnie, kiedy widziała te wszystkie, żegnające się rodziny na peronie, podczas gdy jej ojciec miał ją głęboko gdzieś, Severus poległ na prostej linii jeżeli chodzi o kwestię Emily, a to wszystko dlatego, że tak bardzo żałuje incydentu z jej matką, która przecież za wszelką cenę pragnęła mu zaimponować, aby zwrócił na nią uwagę i wracając do poprzedniego rozdziału, podziwiam Amelię za jej ośli upór, ciekawe jak udało jej się zdobyć zaufanie Severusa, ale Krukoni zazwyczaj są ambitni ponad stan, więc...
I nawet nie wiesz, jak bardzo polubiłam Alice ^^ Ta słodka trzpiotka, w której rolę wciela się moja kochana Candice od razu podbiła moje serce, nie pasuje mi na ślizgonkę, ale w sumie, to dobrze, że się wyróżnia. Natomiast Liliana mnie zawiodła, jednak mam nadzieję, że zarówno Emily, jak i panna Walker nie potrafią żywić zbyt długo urazy, gdyż szkoda byłoby, gdyby taka wspaniała przyjaźń skończyła się z tak błahego powodu. Widać jak na dłoni, że dziewczyny troszczą się o Lili, ale są o nią również bardzo zazdrosne, zupełnie jakby chciały zatrzymać ją przy sobie na własność, aczkolwiek także i Lili nie zachowała się wobec nich sprawiedliwie, jednak podniosłaś mnie tym rozdziałem na duchu, ostatnio mam problem z zauroczeniem mojej najbliższej przyjaciółki, która spędza dość sporo czasu ze swoim nowym chłopakiem, a mnie odstawiła na drugi plan, dlatego też, mam nadzieję, że Shelley nie postąpi w podobny sposób i będzie starała się zachować więź ze swoimi starymi przyjaciółkami, a nie spełniać każdą zachciankę Anthony'ego, choć, niewątpliwie czuje się przy nim wyjątkowa oraz szczęśliwa, jak każda zakochana dziewczyna zresztą.
Ogólnie rozdział pochłonęłam dosłownie w kilka sekund, jak ty to robisz? Dawno nie czytałam tak lekko napisanego tekstu :)
Pozdrawiam ^^
I chociaż w rozdziale nie było zbyt rzucających się w oczy błędów, to jednak muszę się do czegoś przyczepić, a mianowicie, chodzi mi o kwestię imion; akcja opowiadania toczy się w Anglii - Eliza to również Brytyjskie imię, ale nie lepiej byłoby zamieć ją na jej angielski odpowiednik Elise? Brzmiałoby ono o wiele ładniej, poza tym, jest to jedno z moich ulubionych, zagranicznych imion ^^ Och, i nie pisze się Blais, tylko Blaise, to tyle z mojej strony, żegnam ^^
UsuńNic się nie stało, ja też często zapominam dlatego rozumiem. No Severus chyba też sam nie wiedział jak ma się zachowywać, ta sytuacja była nowa dla ich obojga. Po za tym nie mógł przecież zaprowadzić ją na dworzec, ucałować, uściskać - no jak by to wyglądało? xD
UsuńStaram się łamać jakieś stereotypy i nie umieszczać w Slytherinie samych nadętych bufonów, czy wielkich zbirów. Każdy przecież jest inny, ma inny charakter, a w Slytherinie liczy się przecież spryt, ambicja, czysta krew, przebiegłość i zaradność (według hp wiki), a to, że w książce trafiały tam same takie typki to wydaje mi się, że to kwestia wychowania.
Wątek z miłością Lily to będzie taka odskocznia od prawidłowego wątku coby nie było tak łatwo. Emily i Alice są oczywiście trochę zazdrosne, w końcu po raz pierwszy zdarza im się taka sytuacja, wcześniej zawsze były razem, a teraz jedna się odrywa. Alice boli to najbardziej bo chyba najbardziej lubiła Lili.
Z tym imieniem chłopaka to cóż, mała literówka, już poprawione. Z Elizą może masz rację :) Pomyśle.
Pozdrawiam!
No xd
UsuńFaktycznie trudno byłoby wyobrazić sobie Seva tulącego córkę na pożegnanie :D Niemniej jednak, powinien bardziej wspierać Emily jako ojciec. I w sumie lepiej dla niej, że nazywa się Waiss, a nie Snape, najwidoczniej Amelia za wszelką cenę chciała ukryć przed Severusem istnienie dziewczyny.
Tak, ja też nie lubię powtarzających się schematów np. że Ślizgoni koniecznie muszą być wredni, Gryfoni odważni, Puchoni słabi itp. każdy ma w sobie coś wyjątkowego, coś, co go wyróżnia,
Kiedy czytałam ten rozdział, wydawało mi się, że Alice po tym, jak powiedziała Emily o Anthonym, była dziwnie smutna, ale Walker jest od Waiss znacznie bardziej uczuciowa, bo przecież Emily nie lubi okazywać swoich emocji oraz słabości.
Blais to takie nic, w porównaniu z tym, z czym spotykałam się zazwyczaj na innych blogach, gdzie niektórzy myśleli, że Zabini naprawdę nazywa się "Zabini Blaise", a nie "Blaise Zabini", ale chyba wynika to z tego, że jego Rowlingowscy znajomi zwracali się do niego tylko po nazwisku.
O! I ciekawe jak będą wyglądały relacje Emily z Harry'm ^^ :D
O Harry, zapomniałam o nim xD No fakt, nie mogę przecież opuścić takiego (nie)głównego bohatera ;P
UsuńRacja, Walker jest bardziej uczuciowa, co objawi się nie raz. Ale cii, cii... ja nic nie zdradzam, to ma być niespodzianka! :)
Nadrobiłam poprzedni oraz ten rozdział. Kompletnie nie przypadły mi do gustu postacie Alice i Liliany. Obie są jakieś wymemłane, nudne, sztuczne i niezbyt obdarowane logicznym myśleniem (choć w przypadku Alice jest trochę inaczej, bo jest urocza i dałaś jej twarz Candice, co działa na plus, Liliana jest po prostu nieprzyjemna). Właściwie ich reakcja na pobyt Emily u Snape'a mnie nie zdziwiła, bo jako opiekun domu mógł ją przyjąć pod skrzydła, aczkolwiek i tak powinny jakoś dopytywać. W końcu ciekawość to cecha Ślizgonów z krwi i kości ;D Brakowało mi także opisów uczuć ze strony głównej bohaterki oraz jakichś ciekawszych sytuacji między nią a Severusem. Ja sama obawiam się, że to koniec wielkiej przyjaźni między trójką nastolatek. Lil postąpiła faktycznie dość podle, rzucając bliskie osoby dla jakiegoś chłoptasia, cóż ta miłość robi z ludźmi :) Mimo to Em i Alice nie powinny się przez całą podróż zamartwiać, mimo że tę ostatnią podróżd do Hogwartu miały spędzić w swoim gronie. Siódmy rok naprawdę dla panny Waiss nie rozpoczął się zbyt dobrze. Ciekawe, jak wpłynie na nią ta cała sytuacja, bo raczej nie powie nikomu, że Snape jest jej ojcem. Po co ją wzywał do gabinetu? Pewnie po to, aby dać jej jakieś wskazówki, bo chyba poza tym będą się chcieli unikać... ;) Mam nadzieję, że do takiej sytuacji nie dopuścisz jednak. Podobała mi się wizyta w domu Emily i przywołanie wspomnień matki. Czekam na następny, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDlaczego uważasz, że nie są obdarzone inteligencją? Może są, ale na swój sposób albo nie było jeszcze okazji, aby pokazać je w pełni? Pojawiły się dopiero w dwóch rozdziałach, dla mnie to zdecydowanie zbyt mało, aby już tak oceniać postacie. Jednak szanuje to, że nie przypadły ci do gustu, mnie się podobają.
UsuńMam już swój plan na relacje między nią o Severusem, jak niczego nie zapomnę (co mi się zdarza) to przynajmniej dla mnie będzie bardzo ciekawie ;)
Następny rozdział pojawi się niedługo, liczę, że ci się spodoba. Pozdrawiam!
Pojawiły się drobne błędy, ale nie naruszały treści, więc nie jest źle.
OdpowiedzUsuńTym razem było bardzo spokojnie. Krótka wymiana zdań z Severusem, a potem zwyczajna podróż do szkoły. Podejrzewam, że rozwiniesz wątek Lili i Anthony'ego. Jestem ciekawa, czy ich znajomość będzie miała jakiś wpływ na losy głównej bohaterki?
Wciąż to powtarzam, ale lubię zakończenia, które nic nie kończą, tylko skłaniają do zastanowienia się nad dalszą treścią opowiadania. Po co też Snape chce się z nią widzieć? Wydawałoby się, że najważniejszą kwestię wyjaśnili sobie jeszcze w domu... Cóż... Poczekamy, zobaczymy. Tymczasem pozdrawiam :)
Na pewno będzie miała wpływ, w końcu Liliana to przyjaciółka głównej bohaterki, jej czyny nie mogą przecież przechodzić obojętnie. Ciesze się, że podobało ci się zakończenie. Mnie również takie coś się podoba, wtedy chce się wiedzieć więcej i więcej. Oczywiście nie raz pewnie skończy się tak, że rozdział zakończy się na jakimś wydarzeniu i nie będzie odwołania do następnego, ale to też potrafi być ciekawe o ile jest dobrze zrobione.
UsuńPozdrawiam :)
Może i tak, ale ich lalkowate zachowanie mówi samo za siebie... Zobaczymy, a nuż się coś zmieni :)
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńno nareszcie się doczekałam nowego rozdziału, nie wiem ile można.
Ale przyznam, że się trochę zawiodłam, bo wydaje mi się, że ten rozdział jest najsłabszy ze wszystkich. Bo po takiej długiej przerwie spodziewałam się wielkiego Boom, czy coś, a tutaj mamy Lilian, która zakochała się w jakimś facecie i właściwie pokazała jaka z niej przyjaciółka. Każda inna dziewczyna wzięłaby faceta za rękę i na siłę wcisnęła go do przedziału, gdzie siedzą jej przyjaciółki. I raczyłaby je poinformować o wszystkim. Nie dziwię się, więc złości Alice. Aczkolwiek dziewczyny zachowują się niedojrzale i oskarżają siebie wzajemnie zamiast porozmawiać o tym spokojnie w dormitorium po uczcie.
I to zachowanie Snape'a. Wiem, tłumaczyłaś mi, dlaczego tak się zachowuje. Jednak jest ojcem i powinien wziąć na siebie ten obowiązek, zainteresować się córką, życzyć jej szczęśliwej podróży czy coś. I tak już wiele przeszła ta Emily, więc mógłby jej trochę ułatwić. I niby po co chce ją widzieć w gabinecie? Czyżby nagle mu wszystko się rozjaśniło? No, mam nadzieję.
A, co do rozdziału ogólnie. Błędów nawet nie specjalnie nie szukałam, ale chciałam przypomnieć, że "nie" z przymiotnikami piszemy łącznie, więc gdybyś coś takie znalazła, a na pewno będzie, bo to są najbardziej podstępne sztuki, warto poprawić.
Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się szybciej, bo czekam mimo wszystko.
Ściskam, Donna.
[ trzy-wspomnienia ]
Gdzie miałam umieścić wielkie BOOM podczas powrotu do szkoły? Chciałam pokazać też coś innego, nie tylko temat Emily i Severusa, ale jej przyjaciółek też. Czy naprawdę widzisz Snape'a który podchodzi do córki i z uśmiechem na twarzy życzy jej miłej podróży? Bo ja jakoś nie bardzo ;P
UsuńPoszukałam tych "nie" z przymiotnikami, coś tam popoprawiałam, ale jakby za dużo/za mało/zostało to daj znać ^ ^
Pozdrawiam ;)
No, masz rację. Chyba nie przemyślałam tego BOOM. Ale szczerze? Widzę Seva życzącego Emily dobrej podróży/ W końcu mógłby się przełamać i coś powiedzieć, a nie ostentacyjnie ją ignorować.
UsuńJa go raczej nie widzę w tej roli w 6 rozdziale. Ale może kiedyś. Kto go tam wie i co mi tam do głowy z nim przyjdzie :D
UsuńMam mieszane uczucia, co do Liliany, mogła chociaż powiedzieć im gdzie jest albo zaprosić do przedziału. Co do Severusa, to jego zachowanie mnie nie dziwi, jest jak najbardziej snapeowski. Jestem jedynie ciekawa, czego od niej może chcieć. Pozdrawiam i czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuń[corka-glizdogona]
Mam nadzieję, że uda mi się ciekawie rozwinąć wątek Liliany, liczę na to, że wszystko się kiedyś wyjaśni. Co do Severusa to w pełni się z tobą zgadzam. Pozdrawiam serdecznie!
UsuńXaro,właśnie opublikowałam ocenę Twojego bloga na stronie Oceny Opowiadań.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Oczywiście, jak prosiłaś, przeczytałam szósty rozdział i zdecydowałam, że komentarz pozostawię tutaj.
OdpowiedzUsuńNie poprawiałam wszystkich błędów, wypiszę jednak te, które wydały mi się najbardziej rażące:
Postawiła go przed drzwiami, zarzuciła torbę na ramie, w której miała tylko portfel, jakąś książkę oraz różdżkę i weszła do salonu - Postawiła go przed drzwiami, na ramię zarzuciła torbę, w której miała tylko portfel, jakąś książkę oraz różdżkę i weszła do salonu - drobna zamiana kolejności, a zupełnie zmienia znaczenie.
Chwila czasu - wystarczy samo "chwila".
większość profesorów opuściło już salę - opuściła.
nie miła - niemiła.
Może trochę szkoda, że przywołałaś tak mało epizodów z wakacji, kiedy Emily mieszkała ze Snapem, ale nie czepiam się.
Wiesz, podoba mi się ten rozdział. To znaczy, uważam zachowanie dziewczyn za głupie, Lili nie musi się spowiadać dziewczynom z każdej swojej nieobecności. Rozumiem, że przyjaciółki czuły się urażone, ale zazwyczaj siedemnastolatki mają tak, że najpierw rzucają fochem, a potem ciekawość bierze górę i wypytują o przystojniaka - natomiast śmiertelne obrażenie Alice to chyba lekka przesada. No bo jeżeli inicjatywa wspólnej podróży do Hogwartu wyszła spontanicznie, wydaje mi się, że postępowanie Lili było zupełnie zrozumiałe: skoro Anthony wykazuje zainteresowanie, trzeba to natychmiast wykorzystać, a nie biegać i tłumaczyć się przyjaciółkom. ;)
Uważam, że Twoje bohaterki są ciut zbyt zaborcze, w końcu poza przyjaźnią każdy ma swoje życie.
Ale z drugiej strony, nie jestem do końca przekonana, może jednak zachowanie Alice było umotywowane czymś więcej? Albo na siłę doszukuję się przyczyn jej złości, albo coś tu się kroi. W każdym razie foch wydaje się wyolbrzymiony, ale nie skreślam go tak od razu, może za tym wszystkim kryje się coś większego.
Bardzo dobrze, że wprowadziłaś nowe wątki i nowych bohaterów, urozmaicających akcję. Alice i Liliana z plastikowych lalek, które widziałam w nich wcześniej, powoli zaczynają się stawać realnymi postaciami. No, przynajmniej zaczęłam je odróżniać.
Czytałam komentarze i zupełnie zgadzam się z Tobą, że zachowanie Snape'a było tutaj takie, jakiego można było się po nim spodziewać. Bardzo dobrze, że nie pojechali razem. Bardzo dobrze, że Snape tylko powierzchownie zainteresował się tym, jak Emily sobie poradzi. W końcu do ojcostwa trzeba dorosnąć i przyzwyczaić się - od nikogo nie można oczekiwać, że zapała nagle miłością do córki, do której wcześniej się nie przyznawał - szczególnie jeżeli tym kimś jest Severus Snape.
Myślałam sporo o tych opisach. Tutaj podobały mi się i zastanawiam się dlaczego. Przecież nie wprowadziłaś niczego nowego, ot, standardowy opis Hogwartu. Może po prostu to poprawa Twojego stylu. A może nie szafowałaś banałami, słowami-hasłami, typu: okulary-połówki, blizna na czole, przetłuszczone włosy. Opisałaś więcej niż to, co widać na pierwszy rzut oka.
Tak sobie teraz pomyślałam, że może czasem jeszcze wpadnę tutaj, by zobaczyć, jak potoczy się akcja. :)
Dziękuje za wytyczenie błędów, czytając musiałam je przeoczyć.
UsuńCiesze się też, że ci się w miarę podobało. Czytając po kolei jak opisujesz wszystkie rozdziały widzę poprawę, mam nadzieję, że jak wpadniesz następnym razem to będzie jeszcze lepiej.
Pozdrawiam cię serdecznie!
Cóż, nie ukrywam, że rozdział jakoś nie wzbudził we mnie szczególnego zainteresowania. To pewnie przez to, że skupił się na powrocie do Hogwartu, czyli na schemacie - wejście do pociągu, spotkanie z przyjaciółmi, przemowa dyrektora, uczta. Wiem, że ta notka była konieczna, niemniej czekam na ciekawsze momenty. Myślę, że końcówka jest obiecująca. Sceny pomiędzy Snape'm, a Emily zawsze mnie intrygują ;)
OdpowiedzUsuńCo mogę jeszcze powiedzieć?
Ładnie opisałas Hogwart i uczucia Emily względem niego.
Zastanawiam się, czy sprawa Anthony'ego i Lili będzie miała jakieś znaczenie dla fabuły czy jest to po prostu takie urozmaicenie. Cóż, wątek mi się dość spodobał, może wyniknie z niego coś fajnego. I właściwie nie dziwię się Lili - na początku związku cały czas chce się spędzać ze swoim chłopakiem, nieco zaniedbując przyjaciółki. Liczę, że jej przejdzie, bo widzę ładną więź pomiędzy dziewczynami.
Pozdrawiam serdeczenie :)
Snape i to jego ciepło... Ahh, aż mi się zimno zrobiło, czytając jak odnosi się do własnej, bądź co bądź, córki. Pojawił się Draco, a ja się ciesze jak głupia, choć Emily się z nim tylko przywitała, wymieniając jego imie, i czekam na więcej ;d Alice ma charakterek. Denerwujący czasami, ale ma ;) Super i czekam na więcej ;*
OdpowiedzUsuń