Następnego dnia stała
już na peronie w Londynie. Czekała na nią jej babcia. Stara i
pomarszczona czarodziejka, która uważała się aktualnie za najważniejszą osobę w tym miejscu. Chyba nie spodobało jej się, że Emily nie rzuciła się od razu w jej kierunku, dziękując za przygarnięcie, bo patrzyła na wnuczkę z widocznym skrzywieniem na twarzy.
Kobieta jednym
ruchem ręki przywołała do siebie dziewczynę, szatynka przyszła więc
do niej, stanęła obok i spojrzała na nią.
- Złap mnie –
powiedziała.
Głos miała bardzo nieprzyjemny, nieznoszący sprzeciwu, wzrok jej natomiast był
strasznie złowrogi, wydawało się, że nie miała najmniejszej ochoty tutaj być, wolałaby pewnie zostawić wnuczkę samej sobie i nie zawracać tym swojej głowy - niestety nie mogła. Mniejsze dzieci na
pewno by się wystraszyły, ale Emily była już starsza i nie robiło to na niej wrażenia. Zamiast się bać była nastawiona bojowo, jednak
polecenie jej wykonała bez większego marudzenia. Złapała kobietę za ramię, nagle poczuła jak coś ciągnie ją do
góry, a w żołądku wszystko się przewraca. Zaczęły wirować,
przelatywać przez jakieś chmury, po kilku sekundach wylądowały
przed dużym, jednorodzinnym domem. Znaczy babcia wylądowała, Emily leżała
plackiem na ziemi. Nigdy nie mogła ogarnąć teleportacji, dla niej
to było zbyt skomplikowane, od razu po wylądowaniu traciła równowagę i upadała. W końcu wstała, rozejrzała się,
stała przed bardzo dużym domem, który skądś pamiętała, ale
nie potrafiła sobie przypomnieć skąd. Być może była tu gdy była
jeszcze mała.
Dom był naprawdę
piękny, za bramą ciągnęła się kamienna ścieżka, po dwóch stronach
otoczona kwiatami i krzewami, prowadziła ona do schodów, a te na
górę do głównego wejścia. Drzwi były wielkie, drewniane, białe
ściany, a w nich wielkie okna, w których widać było firanki.
Ruszyły w stronę budynku, babcia, jak na starszą kobietę poruszała
się dość szybko i Emily przez to, że się tak rozglądała była
kilka kroków za nią. Przedpokój, do którego weszły był bogato
zdobiony, jasne drewno na podłodze, niebieskie ściany, pełno
ruszających się obrazów przodków i ścięte głowy skrzatów,
które spokojnie wisiały na drążkach. Gdyby nie wszechobecne ozdoby miejsce to byłoby naprawdę piękne. Z korytarza wychodziło wiele
drzwi do różnych pomieszczeń i schody na wyższe poziomy.
- Zostaw tu kufer i chodź
za mną - powiedziała kobieta.
Emily posłusznie
postawiła bagaż, poprawiła swoje włosy, przeglądając się na
szybko w lustrze i ruszyła za starszą panią. Znalazły się w
salonie, w którym siedziało już kilkanaście osób. Wszyscy
przerzucili swój wzrok na młodą pannę Waiss i zamilkli, ich
przyjście przerwało chyba jakąś bardzo poważną rozmowę.
- Emily, jak ja cię dawno
nie widziałam - usłyszała dziewczyna po dłuższej chwili ciszy i
wpatrywania się w siebie nawzajem.
Podeszła do niej jakaś
kobieta, uściskała, wycałowała i złożyła swoje kondolencje z
powodu śmierci matki. Po chwili kolejni ludzie zaczęli do niej
podchodzić, większość z nich musiała się przedstawić, bo
dziewczyna najzwyczajniej w świecie ich nie znała lub nie pamiętała
kim są. Nigdy z matką nie utrzymywała bliższych stosunków z
rodziną. Wydawało się, że wszyscy bardzo przeżyli śmierć
Rosemary, albo dobrze udawali, tylko jej babcia nie wyrażała jakichś
większych uczuć.
- Usiądź, dziecko, napij
się czegoś. Pogrzeb zaplanowany jest na cmentarzu niedaleko za
jakąś godzinkę - powiedziała jedna z krewnych i wyczarowała
krzesełko dla dziewczyny.
Emily usiadła
posłusznie, korzystając z okazji, że nikt się nią aktualnie nie
zajmuje i wszyscy ponownie pogrążyli się w jakiejś rozmowie
postanowiła rozejrzeć się trochę po pomieszczeniu.
Pokój dzienny, był równie przytulny co przedpokój i Waiss była naprawdę zdziwiona, że w takim miłym miejscu mieszka ktoś tak okropny jak jej babcia. Kobieta miała tu wiele różnych zdjęć, pamiątek i bardzo ładnych zabytkowych przedmiotów. Na kominku stała ramka przedstawiająca młodą Emily i jej mamę. Dziewczyna bardzo się zdziwiła widząc to, gdyż myślała, że babcia ich wręcz nienawidzi. Na podłodze leżał jasnoniebieski dywan w delikatne wzorki, na nim stała wygodna kanapa, stolik na kawę. Pod sufitem wisiał kryształowy żyrandol. Brunetka ciekawa była, czy reszta domu też jest taka przytulna.
Pokój dzienny, był równie przytulny co przedpokój i Waiss była naprawdę zdziwiona, że w takim miłym miejscu mieszka ktoś tak okropny jak jej babcia. Kobieta miała tu wiele różnych zdjęć, pamiątek i bardzo ładnych zabytkowych przedmiotów. Na kominku stała ramka przedstawiająca młodą Emily i jej mamę. Dziewczyna bardzo się zdziwiła widząc to, gdyż myślała, że babcia ich wręcz nienawidzi. Na podłodze leżał jasnoniebieski dywan w delikatne wzorki, na nim stała wygodna kanapa, stolik na kawę. Pod sufitem wisiał kryształowy żyrandol. Brunetka ciekawa była, czy reszta domu też jest taka przytulna.
- Czy ty w ogóle wiesz, na
co zmarła twoja matka? - Zapytał w końcu jeden z mężczyzn, który
siedział najbliżej dziewczyny.
Dziewczyna spojrzała na
niego zaskoczona, przez chwilę nie wiedziała o co ją pyta, wyrwał
ją z zamyśleń. Kiedy już do niej dotarło, co ten łysiejący mężczyzna w średnim wieku od niej chce, pokręciła głową i spojrzała na
niego z zainteresowaniem. Był chyba zdziwiony, że nikt jej o tym
nie poinformował, szybko jednak przełknął ślinę, odchrząknął
jakby przygotowując się do tego.
- Twoja matka walczyła z
bardzo ciężkim rakiem, nic ci nie powiedziała?
– Zapytał.
Emily spuściła głowę, kręcąc nią ponownie. Mężczyzna cicho westchnął.
Znów słyszała w swoich myślach wiele pytań dotyczących tej sytuacji. Była bardzo zagubiona, wystraszona, mimo, że zawsze próbowała być dzielna, to teraz nie prostu nie potrafiła. Po jej policzkach znów
popłynęły łzy, czuła jak boli ją serce, żałowała, że już nigdy nie zobaczy mamy. Tak dobrze im się żyło, niczego im nie
brakowało, zawsze się cieszyła, że ma normalny dom, a teraz co?
Wszystko przepadło, wszystko!
- Och, nie maż się –
wysyczała jej babcia i obdarzyła ją surowym spojrzeniem. - Twój płacz matki do świata żywych nie przywróci.
- Czy możesz przestać,
Elizabeth? Dziewczyna cierpi, a ty jej jeszcze dokładasz –
odezwała się jakaś kobieta.
Szybko została ona
obrzucona nieprzychylnym wzrokiem, babcia odwróciła się i podeszła
do okna. Wzięła kilka głębszych wdechów, wyglądała jakby się
nad czymś bardzo mocno zastanawiała. Po chwili odwróciła się i
podeszła do drzwi.
- Powinniśmy już iść.
Cała grupka najbliższej
rodziny zebrała się przed domem, a potem powoli ruszyła w stronę
pobliskiego miasteczka. Dorośli szli razem z
przodu, Emily ciągnęła się gdzieś za nimi. Rozglądała
się po okolicy, było już ciemno i niewiele mogła dostrzec, ale
wolała to, niż słuchania zrzędzenia starszej kobiety. Zastanawiała
się, czy będzie musiała mieszkać z nią w te wakacje. Jeśli tak,
to miała nadzieję, że dostanie jakiś odległy pokój i nie będzie
musiała spędzać z nią zbyt dużo czasu.
Rozglądając się tak,
zastanawiała się, czy to w tym miejscu wychowała się jej matka i
jaka jej babcia była, kiedy była jeszcze młoda. Ciekawiło ją też
to co się stało, że tak znienawidziła swoją córkę. Przecież
jej mama była zawsze miła, wszystkim pomagała. Wszyscy się zawsze
dziwili, że Emily wylądowała w Slytherinie. Miała kilka ich
cech, była bardzo ambitna, zaradna, posiadała czystą krew i była mistrzynią w eliksirach na swoim roku, ale czy to
wystarczy, aby stać się od razu ślizgonką?
- Emily, pośpiesz się –
usłyszała czyjś krzyk przed sobą. Przyśpieszyła kroku.
Znalazła się na typowym
mugolskim cmentarzu. Kiedy tylko przeszła przez główną bramę, dorośli
upewnili się, że wszyscy są, a potem rzucili kilka zaklęć
ochronnych, pewnie dlatego, żeby nikt im przypadkiem nie
przeszkodził. Dziewczyna podeszła bliżej rodziny, był już
wykopany dół, nad nim wisiała swobodnie trumna. Brunetka poczuła dziwny ścisk w gardle.
- Na początku –
powiedział jeden z urzędników. - Przy Pani Waiss znaleźliśmy
list do jej córki. Proszę – mężczyzna podał go dziewczynie.
Emily wzięła list i
obejrzała go. Wszyscy się na nią patrzyli, więc dziewczyna nie
chciała go czytać przy nich, schowała go do torebeczki, która
wisiała na jej ramieniu. Babcia skrzywiła się nieznacznie, a potem
dała urzędnikom znak, że mogą zaczynać.
Uroczystość była
bardzo skromna, cicha, bez zbędnych przedłużeń. Wszyscy się od
razu rozeszli, teleportowali do swoich domów, ponieważ nie
była zaplanowana żadna kolacja. Tylko Emily została ze swoją
babcią. Ta bez słowa ruszyła z powrotem w stronę domu. Tym razem
dziewczyna szła równo z kobietą, postanowiła ją trochę
podpytać. Nie bardzo wiedziała jednak od czego ma zacząć,
przecież praktycznie tej kobiety nie znała i od razu miała
pytać ją o jej życie prywatne?
- Przepraszam – zaczęła,
chcąc zwrócić na siebie uwagę kobiety. - Co się stało między
panią a mamą?
Zapytała wprost, bo co
miała zrobić? Kobieta przez dłuższą chwilę nic nie mówiła,
kiedy Emily straciła już nadzieję, że czegokolwiek się dowie
kobieta zabrała głos.
- Twoja matka była głupią
kobietą, robiła rzeczy z moich najgorszych koszmarów, splamiła
dobre imię naszej rodziny rujnując tym samym sobie szansę na dobre
życie – powiedziała.
Akurat doszły do domu,
weszły do środka, na ścianach paliły się pojedyncze lampy.
Kobieta ruszyła do salonu, a Emily nie chcąc odpuścić poszła za
nią.
- I nienawidziłaś ją
właśnie z tego powodu? Każdy ma prawo popełniać błędy...
- Ale nie takie! -
Krzyknęła kobieta. - Miała romans z tym... - tu przerwała nabierając więcej powietrza i czerwieniąc się na twarzy. - Jej przyszły mąż
zerwał zaręczyny, straciliśmy dobry kontakt z wieloma rodzinami.
Jesteś jeszcze młoda, nic nie rozumiesz, nic nie wiesz.
Dziewczynę strasznie
zabolały te słowa. Nigdy nie wyobrażała sobie, by jej matka tak zachowywała się w młodości. Romans? Przecież to do niej nie podobne. Niby z kim? Przecież ona nie miała nikogo prócz Emily.
- Przeczytaj ten list –
powiedziała jej babcia, wyrywając wnuczkę ponownie z zamyśleń.
Emily wyciągnęła
kopertę, otworzyła ją. Wyciągnęła z niej kluczyk, który od
razy wsadziła do kieszeni, rozwinęła kartkę papieru i wzięła
głębszy wdech.
-W środku jest kluczyk do twojej skrytki w banku Gringotta. Znajdziesz tam też list, który ci wszystko wyjaśni oraz pieniądze na życie – przeczytała na głos.
Dziewczyna patrzyła przez chwilę na kartkę papieru, a potem uniosła wzrok na babcię. Ta wydawała się być z czegoś zadowolona, ten list chyba poprawił jej nieco humor.
- No to problem z głowy –
powiedziała. - Przynajmniej nie będę musiała na ciebie płacić.
Kobieta zaśmiała się cicho, następnie podeszła do kufra Emily, który nadal stał w przedpokoju. Jednym ruchem swojej różdżki uniosła go, a potem odstawiła przed dom. Podeszła do swojej wnuczki i chwyciła ją mocno z rękę, aż z ust Emily wydobył się cichy pisk.
- Nie jesteś w tym domu mile widziana. Ten stary pryk, Dumbledore, poprosił abym się tobą zajęła, ale skoro masz pieniądze, to ja nie mam zamiaru na ciebie wykładać. Radź sobie sama, moją wnuczką nie jesteś, tak samo jak twoja matka już od dawna nie była moją córką - powiedziała prowadzącą ją do drzwi. - Więcej się tu nie pokazuj.
Drzwi od domu zatrzasnęły
się, Emily stała zszokowana przed nimi. Jak na jeden dzień miała zbyt dużo wrażeń. Pogrzeb, teraz jej własna babcia wyrzucała ją z domu. Dziewczyna pełna złości, ściskając rączkę od swojego kufra w dłoni, zaczęła iść przed siebie, wyszła z posesji i zatrzymała się przed ulicą. Usiadła na krawężniku i utkwiła
swój wzrok w ławce na przeciwko. Miała kompletny mętlik w głowie, nic jej się nie zgadzało, to wszystko dla niej działo się za szybko.
- A pomyśleć, że gdyby mama nie umarła, spałabym sobie teraz smacznie w lochach - wysyczała zdenerwowana.
Znów się popłakała, inaczej nie potrafiła okazać tego co w tym momencie czuła. Strach, straciła poczucie bezpieczeństwa, ponadto okazało się, że jej matka wcale nie jest taka święta jak myślała i w dodatku okłamywała ją przez ostatnich kilka miesięcy.
Wstała, robiło jej się zimno, musiała się gdzieś ukryć. Wytarła zwierzchnią częścią dłoni policzki, a potem wyciągnęła przed siebie różdżkę. Z piskiem opon zahamował przed nią dwupiętrowy, czerwony, mugolski autobus, który wcale taki jednak nie był. Był to Błędny Rycerz - czarodziejski środek transportu. Drzwiczki otworzyły się, a na stopniu stanął starszy pan, który wpatrywał się w nią ze zdziwieniem.
Wstała, robiło jej się zimno, musiała się gdzieś ukryć. Wytarła zwierzchnią częścią dłoni policzki, a potem wyciągnęła przed siebie różdżkę. Z piskiem opon zahamował przed nią dwupiętrowy, czerwony, mugolski autobus, który wcale taki jednak nie był. Był to Błędny Rycerz - czarodziejski środek transportu. Drzwiczki otworzyły się, a na stopniu stanął starszy pan, który wpatrywał się w nią ze zdziwieniem.
- A panienka nie powinna
być w Hogwarcie? - Zapytał, nawet nie przedstawiając się.
Miał siwe, krótkie
włoski, duże czarne okulary na nosie, żółtą koszulę w kratę i
brązowe spodnie. Musiał być to dla niego dziwny widok, przecież nie codziennie widuje się na ulicach Londynu zapłakaną dziewczynę, która do domu powinna wrócić dopiero za dwa dni.
- Nie, nie powinnam.
Poproszę do Dziurawego Kotła – powiedziała stanowczo.
Wzięła swój kufer,
podała go temu staremu dziadkowi, a sama poszła na koniec autobusu,
usiadła na jednym z łóżek i wpatrywała się w szybę. Pojazd
zaraz ruszył, ale ani śpiące tu osoby, ani tym bardziej Emily nie
zwróciły uwagi na szaleńczą prędkość autobusu, rozwijaną przez kierowcę. Było to
normalne zjawisko towarzyszące tego rodzaju pojazdom, kierowca
musiał tylko wykazywać się ogromną zręcznością i niebywałą
szybkością.
Po kilku minutach, z ponownym piskiem opon Błędny Rycerz zatrzymał się przed Dziurawym Kotłem. Emily rzuciła tylko ciche dziękuje, zapłaciła i targając za sobą swoją wielka walizkę weszła przez stare, drewniane drzwi do pubu.
Po kilku minutach, z ponownym piskiem opon Błędny Rycerz zatrzymał się przed Dziurawym Kotłem. Emily rzuciła tylko ciche dziękuje, zapłaciła i targając za sobą swoją wielka walizkę weszła przez stare, drewniane drzwi do pubu.
Było tu dość dużo
ludzi jak na tę godzinę, ale czego się można było spodziewać po zwykłym barze przy wejściu do jednej z najbardziej znanych
magicznych ulic. W tej jednak chwili dziewczyny nie interesowała
ulica Pokątna, a jakiś mały pokoik do wynajęcia. Rozejrzała się,
przy stolikach siedziało wielu mężczyzn, którzy popijali piwo
kremowe albo inny mocniejszy alkohol. Widząc młodą damę u progu
część z nich zagwizdała i zaczęła coś do niej wołać, co po
wypiciu takiej ilości alkoholu i tak wyglądało jak jeden wielki
bełkot.
- Świnie – oburzyła
się Emily.
Podeszła do lady, za
barem stał bardzo zgarbiony i brzydki mężczyzna. Przez ramie
przewieszoną miał ściereczkę, a na jego twarzy gościł szeroki uśmiech. Kiedy dziewczyna przechodziła przez pub,
aby dostać się na Pokątną on tu zawsze był i chyba wołali na
niego Tom.
- Chciałabym wynająć
pokój – powiedziała do niego.
Mężczyzna ten zaśmiał
się wciągając powietrze, przypominało to dźwięk wydawany przez osły. Poszedł na zaplecze, a potem wrócił z kluczykiem.
Patrząc dziewczynie w oczy podał go jej i nisko kłaniając się
wskazał na schody.
- Pierwsze piętro, numer
czternaście.
***
Pierwszy rozdział napisany. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Liczę na to, że wszystko nie działo się zbyt szybko. Wiem, że wiele rzeczy co do życia matki Emily nie jest wyjaśnione, ale wszystko rozjaśni się w najbliższych rozdziałach. Jakbyście widzieli jakiś błąd albo coś, to mówcie - na pewno poprawię.
Szukam też BETY. Ale chodzi mi bardziej o pokazywanie błędów niż poprawianie rozdziału bardziej na swój styl. Jakby co to proszę o kontakt przez komentarze.
Chciałabym też wszystkim życzyć zdrowych, wesołych świąt. Wspaniałych prezentów i miło spędzonego czasu z rodziną. Pozdrawiam wszystkich :)
ps. Jeśli ktoś chciałby być informowany o nowych rozdziałach to proszę o zostawienie odpowiedniego komentarza w Sznurach
ps. Jeśli ktoś chciałby być informowany o nowych rozdziałach to proszę o zostawienie odpowiedniego komentarza w Sznurach
świetny rozdział, świetne opisy i w ogóle wszystko świetne ! Akcja rozgrywa się bardzo fajnie i jest tu tyle zagadek i tyle domysłów z mojej strony :)) Genialne^^
OdpowiedzUsuń~Karolina~
Dziękuje. Cieszę się, że ci się podoba ;)
UsuńJak tylko przeczytałam, że u Ciebie nowy rozdział od razu wpadłam :)
OdpowiedzUsuńZa Chiny ludowe nie chciałabym mieć takiej babci! Zgryźliwa starsza kobieta i jeszcze ją wygoniła z domu, już ja bym jej powiedziała do słuchu.. No, ale widocznie taka kolej rzeczy ^^ A mama to musiała być naprawdę niezłe ziółko, skoro wyrzekła się jej matka. Ale to dobrze, że dostała jakiś spadek i może liczyć na siebie ;)
Jestem ciekawa dalszych losów Emily, i zastanawiam się ciągle, kiedy oboje z Severusem dowiedzą się o swoich więzach krwi ;D ?
Pozdrawiam serdecznie ;*
Już niedługo, już niedługo. W końcu w skrytce jest list do Emily, który niby ma jej wszystko wyjaśnić, więc ;P
UsuńPozdrawiam :)
Bardzo wciągający rozdział! Taki... magiczny. :D Głupia starucha, strzeliłabym do niej Avadą, o! Czekam na następny rodział, w wolnym czasie mnie powiadom, jeśli możesz.
OdpowiedzUsuńps. Chętnie zostanę Twą betą. :)
UsuńKochana, widziałam rozdział :) Przeczytam jutro!
OdpowiedzUsuńHmmm, zastanawiam się, dlaczego tyle osób kreuje babcie jako upiorne jędze bez serca? Ja rozumiem, że rodowód, czysta kres i dbanie o reputację, no ale wyrzucać Emily od razu po pogrzebie z domu? Kompletnie mi się to nie podobało. Ponadto dziewczyna powinna choć trochę zachować się jak Ślizgonka, obronić matki czy nadepnąć babce na odcisk. I to z premedytacją! Jej rodzina wydała się całkiem miła, ale u nich raczej nie ma co szukać pomocy, skoro wszyscy wydawali się dosyć sztuczni. Najbardziej jednak zirytowało mnie podejście starszej pani, która odepchnęła wnuczkę i wyrzuciła na bruk. Teraz Emily jest skazana na tułaczkę, biedna. Ten dzień faktycznie był fatalny. Podobało mi się, czekam na więcej ;*
UsuńO jej. Czytałam ten komentarz, pisałaś, że ci się to tamto nie spodobało, a na końcu, że się podobało. Liczę, że to ostatnie odnosiło się do całego rozdziału, a te w środku do zachowania Emily or jej babci ;P
UsuńCzemu nie zachowała się jak normalna ślizgonka? Po pierwsze to nią nie jest w 100%, przecież Snape nie był normalnym ślizgonem, nie cierpł gryfonów bo nie cierpiał Pottera, jej mama w ogóle ślizgoną nie była. Po za tym w ciągu tych dwóch dni strasznie dużo się wydarzyło, chciałam by była trochę przytłoczona. Na złość jeszcze przyjdzie czas :)
No, właśnie chodziło mi o zachowanie pani babki, to mnie wręcz zmierziło. Ale cały rozdział ogółem był dobry, choć nadal nie dałaś za bardzo poznać Emily. A właśnie, zapomniałam przebąknąć o tej chorobie mamy dziewczyny. Rak to coś, co nie przychodzi raczej z nagła, to problem dotyczący nie tylko osoby jednej, a całej jej rodziny. Dlatego tu też bym się czegoś uczepiła, lepsza byłaby wersja zamordowania lub czegoś bardziej fantazyjnego. Wiem, okrutne, ale za to ciekawsze. No ale klamka ostatecznie zapadła :) Co do kwestii ślizgoństwa... Myślę, że w pewnym momencie Emily powinna nasiąknąć Domem Węża. W końcu otoczenie ma na osobowość ogromny wpływ. Pozdrawiam!
UsuńDamy radę, damy rade. Nie chciałam by jej mama była zabijana albo jakieś zaginięcie bo to takie oklepane... Gdzie nie czytam to ktoś kogoś zabija. A tu ona umiera sama. Wpadłam na raka, bo go czasami późno znajdują i człowiek ma kilka miesięcy życia... ;P
UsuńCoraz bardziej mi się tu podoba. Bardzo przyjemnie czyta się Twój styl pisania :)
OdpowiedzUsuńBabcia Emily jest okropna. Ja nie wiem, czy ta czysta krew zawsze miesza w głowach czarodziejom, że są tak dumni, próżni i bezwzględni. Rozumiem, że wciąż mogła mieć żal do córki, ale jej wnuczka przecież niczym nie zawiniła przy błędach matki. Dobrze, że Emily jest taka zaradna i na pewno da sobie radę. Czemu nie chciała wrócić do Hogwartu?
Pozdrawiam serdecznie :)
Nie chciała wracać do Hogwartu bo teoretycznie powinna być bezpiecznie u babci. Kto wie, gdzie by wtedy wylądowała? No cóż, ona nie chciała wracać, doszła do wniosku, że sama sobie poradzi i jej się nie opłaca.
UsuńDziękuje za komentarz, cieszę się, że ci się podoba :)
Pozdrawiam
Pytałaś o płatki śniegu, skorzystałem z tej instrukcji http://tajemniczy--ogrod.blogspot.com/2012/12/snieg-na-blogu.html :)
UsuńWidzę, że na Emily wiele spadło w tak krótkim czasie i współczuję jej. Straciła matkę(to musiał być naprawę złośliwy rak, skoro nawet magiczna medycyna nie pomogła), dom, a teraz jeszcze nie jest pewna, co do swojego ojca.
OdpowiedzUsuńPodobało mi się to ,,Miała romans z tym... '' - domyślam się, o kogo chodzi i zastanawiam się, co tak naprawdę zdarzyło się w przeszłości.
Babcia Emily to naprawdę niemiła i bezduszna kobieta. Mogła sobie nie lubić swojej córki, ale żeby karać też wnuczkę? No ale plus za wyrazistość postaci ;)
Pozdrawiam i życzę fajnego sylwestra ;)
No właśnie to zdanie wypowiedziane przez babcie... chodziło o to, że nie potrafi wymówić nazwiska Snape, nie wie czy na pewno powinna no i uważa go za kogoś z kim jego rodzina nie powinna się zadawać.
UsuńDziękuje za miły komentarz, babcia wredna, ale nie chciałam robić jakiejś przesłodzonej, starszej pani.
Również życzę udanego sylwestra! :)
Bardzo się cieszę, że trafiłam na Twojego bloga:)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze Snape jest jedną z moich ulubionych postaci, a domyślam się, że będzie się często pojawiał w tym opowiadaniu;)
Po drugie bardzo podoba mi się Twój styl pisania, opowiadanie czyta się szybko i bardzo przyjemnie.
Po trzecie tematyka blogu jest oryginalna i nie wiadomo czego się spodziewać w następnych rozdziałach:)
Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały (fajnie, że podajesz, kiedy się pojawią).
A w spamie zostawiam adres mojego bloga, jeżeli masz ochotę poczytać, to zapraszam :)
Bardzo dziękuje za komentarz! Strasznie się cieszę, że ci się podoba. Jak tylko będę miała chwilę to na pewno do ciebie wpadnę ;)
UsuńPozdrawiam serdecznie ;)
Witaj, kochana :)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze jeszcze raz dziękuję za komentarz u mnie. Jeśli czytelnik pisze mi takie serdeczne rzeczy, a potem uprzejmie prosi o odwiedzenie jego bloga, to nie omieszkam nie zajrzeć ^^
Po drugie zostałam TOTALNIE oczarowana szablonem, jaki się pojawił na Twoim blogu. Bożee, jaka Phoebe jest śliczna, a ten dekolt... Są takie chwile, kiedy żałuję, że nie jestem facetem :P
No, ale teraz pora przejść do treści:
Ta babcia to jakaś nawiedzona z lekka, bardzo irytująca osóbka, żeby wyrzucać tuż po pogrzebie, oh... Ludzie to nie mają serca. Jak już arystokratka, to wyniosła i zimna. Eh... Mogła nie lubić córki, ale wnuczki się zawsze kocha i jest się wyrozumialszymi, tak przynajmniej wiem z doświadczenia ^^ Widać tutaj nie :(
_____________
Bardzo podoba mi się Twój styl pisania; taki lekki, a jednocześnie wyrazisty i pełen harmonii. Super! Cieszę się, że podałaś linka. Informuj proszę :)
Pozdrawiam ;3
P.S Dodałam do linków.
Dziękuje ci, że do mnie wpadłaś. Czasami mam tak, że komentuje, zapraszam, a oni nawet się nie odwdzięczą. Miło, że ty jednak znalazłaś chwilę czasu. Oczywiście będę cię informować o najnowszej notce, może nawet będzie szybciej i dodam ją już jutro. Kto wie.
UsuńPozdrawiam :)
Jasne, jak ktoś ma dobry styl, śliczny wygląd i jeszcze na dodatek czyta moje wypociny, to nie ma problemu :)
UsuńHa, a ja też u Christel zamówiłam szablon, jak Twoje cudo zobaczyłam ^^
Ha ha, no tak, ona robi śliczne szablony. Tylko mój na mój ekran jest zbyt duży i nie widzę na przykład napisu pod dziewczyną. U ciebie jest ok?
UsuńŚliczny szablon! Gratulacje dla autora, a co do historii to pomysł oryginalny, muszę przyznać. Pierwszy raz takie coś czytam, ale to plus. Pomysł jest super i masz fajny styl pisania. Phoebe w tej roli też mi się podoba. Pewnie wszyscy ją kojarzą z H20, ale ja ją chętnie zobaczę też z mrocznej wersji. Nie tylko w ,, Pamiętniki wampirów'' bo tam podobno też gra. Więc ogólnie jest super, mówię szczerze.
OdpowiedzUsuńDziękuje bardzo za komentarz. Ja tej dziewczyny nie znam, nie ja ją wybierałam i w sumie ani 'Pamiętniki Wampirów' nie oglądałam, a z H2O jej nie kojarzę, więc w sumie. Chyba jestem dziwna, że jej nie znam xD
UsuńPozdrawiam, liczę, że zajrzysz do mnie ponownie.
Po przeczytaniu tego rozdziału uświadomiłam sobie ile znam ciekawych i niecenzuralnych słów na opisanie takich kobiet jak babcia Emily ;)
OdpowiedzUsuńJa rozumiem, że z jednej strony córka sama wychowująca dziecko, to nie było jej marzeniem, ale być tak oziębłym dla mimo wszystko własnej rodziny? Jak dla mnie koszmar.
Mam nadzieje, że z tego listu dziewczyna dowie się prawdy o swoim ojcu i zastanawia mnie czy o on tym wie? I czy Emily odważy się wrócić do szkoły?
Tyle pytań i to tylko po jednym rozdziale! Nie wiem jak ty to robisz kochana, ale oczarowałaś mnie niesamowicie! :D
Dziękuje ci bardzo za miły komentarz. Nie, nie wie, ale planuje, że niedługo się dowie. Do szkoły w tym roku nie wróci, przesiedzi wakacje i planuje ją wrócić na ostatni rok. Zdajesz sobie sprawę ile będzie problemów z tego, że on będzie jej ojcem? xD
UsuńPozdrawiam i zapraszam dzisiaj w godzinach popołudniowych, drugi rozdział się szykuje ;)